Kronika wypadków żałosnych VIII (01.05.2023-15.05.2023)
- Kategoria: Polityka
- Simon

„Zachowanie władz Elbląga względem portu określiłbym potocznym określeniem, że jest ono jak pies ogrodnika […] miasto rzuca kłody pod nogi i nie chce współpracować” — to Morawiecki w Radio Olsztyn.
No, jakie te samorządowce niewdzięczne! Tu się Kacza Rzeczpospolita szarpnęła na wielką budowę socjalizmu, pierdyknęła przekop Mierzei Wiślanej z rozmachem porównywalnym chyba do lotniska w Radomiu, które jest śliczną nowoczesną skamielinką zatopioną bez ruchu jak w bursztynie, a te muły w Elblągu mają problem, że na co im to. Władza daje, a oni grymaszą. A wiemy, że ta waaadza potrafi! Oj, i jak potrafi. O, a tu będzie jezioro, a tamten niech sobie stoi w zieleni. Blok energetyczny za miliard w Ostrołęce postawić i zburzyć? No cóż, liczą się dobre, słomiane inwestycje. Centralny Port Lotniczy, który składa się z dwóch owiec i chuderlawej krowinki w szczerym polu, ale zatrudnia już cały pion logistyczno – polityczny za pierdyliard cebulionów? Mają rozmach skurw… eee… technokraci znaczy. I teraz proszę, miły naszemu sercu Elblągu, bierz ten kanał na miarę Suezu i rób interes, tylko wiecie, musicie port do tej naszej wiekopomnej inwestycji dostosować, przeryć go tam i sam za kilkaset milionów, ale co to dla was, skoro Pinokio rysuje wam przed oczami takie świetlane perspektywy?
Ale w tym Elblągu same kutwy nieużyte, narzekają, że przez pół roku przez to cudo kaczej myśli państwowotwórczej przepłynęło trzy i pół kajaka i że ani myślą wywalać kasy, której i tak nie mają, żeby pogłębiać dla tych kajaków port. Tym bardziej, że pisie rządy dla jakiegokolwiek brykania poza pejczem wodza niełaskawe. I samorządom dodają celów wydatkowych, a dotacje obcinają.
No to się nasi kaczy wizjonerzy rozszaleli: my wam damy sto baniek (a co, stać nas!) cobyśta ten port przekopali, ale w zamian oddacie nam w tym porcie ponad pięćdziesiąt procent udziałów.
Znać rękę fachowca, prawda? Nie darmo z Pinokia taki gruntów kolekcjoner. I denerwuje się, że samorządowe władze Elbląga przeprowadzają konsultacje społeczne, czy warto tam aby po kilkadziesiąt baniek rocznie wywalać na podpompowanie więdnącego ego Przeprezesa.
Słuszna jest nasza władza i nie ma słuszniejszej, tylko że teraz może wyjść na to, że ten przekop był psu na budę i generalnie był pomysłem idealnie wziętym z pisiej doktryny polityczno-społecznej: dużo (bo nie za nasze), bombastycznie, głupio i w efekcie katastrofalnie. Pojawia się zatem pytanie: w jaki sposób nasza kochana władzuchna zechce teraz zgwałcić samorząd w Elblągu, żeby dalej brnąć w ten gospodarczy absurd? A zdążyliście się chyba zorientować, że narzędzi gwałtu to ma władzuchna sporo: oj, ten Przeprezes, taki nieśmiały, panów przez omyłkę całujący w rączki – ale cicha woda brzegi rwie…
Resort obrony polecił dowódcom, by zaangażowali żołnierzy we wspólne czytanie Biblii w jednostkach wojskowych.
Hmmm…
Wiecie, jak to jest z paranoją. Lubi się udzielać. Niby wiadomo, co jest absurdem na miarę ministerstwa głupich kroków – ale może przejdzie ministerstwo niepoważnych kroków? Albo głupich kroczków? Wszystkie szczeble administracji państwowej, a także armijne, przesiąknięte są w dość pokaźnym procencie wazeliniarskimi karierowiczami. Co to wiedzą, skąd aktualnie wiatr wieje. Czy od Gomułki, czy od Moczara; czy od Rydzyka, czy od Kaczyńskiego. I takie biedne umysłowo, aczkolwiek pazerne na kasę i stanowiska indywidua próbują wmaślić się szczebelkowi wyżej bez jakiejkolwiek miary. Gorączkowo, nacierając się wazelinką – bo a nuż koleżka z sąsiedniego resorciku zdąży przede mną? No i paranoja rośnie, zatacza coraz śmielsze i bardziej rozległe kręgi – bo granicami jest jej poczucie wstydu urzędasów, a zatem granic w zasadzie nie ma – „sky is the limit”.
Czujecie w ogóle ten absurd? Łapiecie ten flow? Nie mam wiele przeciwko Biblii, szczególnie Nowemu Testamentowi, bo jestem chrześcijaninem – ale, nomen omen: na miłość boską! Wraca sobie kadra z wolnego, z burdelu czy po balandze, przekomarzają się chłopaki, ile który w martwym ciągu podniesie i czy piguły były na przepustce srogie – a tu ich sadzają do wspólnego czytania Biblii… Ten cyrk, to nawet nie bluźnierstwo, to jest jakiś kondensat tej kaczej paranoi, która powoli a nieubłaganie ogarnęła urzędnicze umysły…
A jak tam ruskie zuchy? Jak tam ich trzydniowy marsz na Kijów? „Od początku wojny prezydent Rosji Władimir Putin zmieniał wysokich rangą dowódców co najmniej 17 razy, począwszy od całego zgrupowania wojsk w Ukrainie, poprzez dowództwo okręgów wojskowych, aż po dowództwo poszczególnych rodzajów wojsk” (Institute of War Studies)
Czyli wszystko idzie zgodnie z planem:) Ech, tawariszcz, razstrieliat by ich wsiech… Ale nie lzia, trzeba walczyć za stalinowską spuściznę…
No, skoro trzeba, to nikomu nie będzie was żal, bandyci.
„Chiny po raz pierwszy zagłosowały w ONZ za rezolucją, w której Rosja określona została jako agresor.” (agencja Interfax-Ukraina) Chodzi o rezolucję Zgromadzenia Ogólnego, dotyczącą współpracy między ONZ i Radą Europy, przyjętą 26 kwietnia. Za przyjęciem zagłosowały 122 kraje, a od głosu wstrzymało się 18 państw.
„Rosyjska próba usunięcia wzmianki o agresji wobec Ukrainy zakończyła się fiaskiem w Zgromadzeniu Ogólnym. Przeciwko rezolucji zagłosowało pięć znanych walczących z prawami człowieka: Rosja, Białoruś, Nikaragua, Syria, Korea Północna” — napisał na Twitterze ambasador Ukrainy przy ONZ Serhij Kysłyca.
A to gapcie z tych Chińczyków. Nio, nio, nio… Przecież to przypadek musiał być: któryś Li nie tę kopię przekazał, któryś Hui nie doczytał… no i masz, kolejny ambaras dla Władimira Władimirowicza…
A Kubuś Puchatek przygląda się zza swojego drzewa z tym pseudożyczliwym uśmieszkiem i kombinuje… liczy… kalkuluje…
„Rosyjskie siły w Ukrainie tylko od grudnia straciły ponad 100 tys. żołnierzy, w tym 20 tys. zabitych.” (rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA John Kirby)
Ale to tylko „operacja specjalna”. Gdyby to była wojna, to by się Fiutin mógł martwić. Ale to przecie nie wojna, tylko „operacja”. To i martwić się nie nada.
Poseł Krzysztof Brejza wygrał sprawę w Naczelnym Sądzie Administracyjnym z samą magister kucharką. Snadź nie wszystkie jeszcze szczeble administracji i sądownictwa są patriotyczne, jak widać i kasta nimi pomiata. Nie masz gniewu pana naszego i władcy nad nimi, ale do czasu, do czasu…
Niemniej wypadałoby choć w skrócie opisać, o co chodziło. Pamiętacie, jak wzmożeni moralnie pisi komentatorzy zapluwali się z moralnego oburzenia, że Tusk gdzieś tam gadał na schodach z Rzeplińskim? Pewnie już domyślacie się, jaki będzie dalszy ciąg, to już wręcz nudne: pisi robią to, co zarzucają innym, tyle że dziesięć razy bardziej. Do naszej dzielnej kuchareczki zachodzili sobie z tragarzami i Pinokio i nasz ukochany wódz narodu – a reportery tylko siedzieli przed tym mieszkankiem w Alei Szucha i: pstryk! Pstryk! A kto tam właśnie wszedł na kotleciki do „odkrycia towarzyskiego” w przeddzień ważnego wyroku? A kto tam Morawieckiemu nosa mało drzwiami nie przyciął, bo długi?
No i Brejza zapytał poselską interpelacją, do WOJEWÓDZKIEGO Sądu Administracyjnego, czyje to właściwie mieszkanie i kto za nie płaci (o to, co to za schadzki już zapytać nie bardzo było jak – choć i tak wszyscy się domyślają).
No i WSA nakazał kuchareczce udzielić informacji. Ta z bólem obrażonej primadonny poinformowała plebs w osobie posła najciemniejszej opozycji ze swej pozycji Naczelnej Kucharki Najjaśniejszej Kaczopospolitej, że i owszem, to jest jej przytulne gniazdko, opłacane przez TK (czyli przez pana, panią, mnie), w którym ona sobie przyjmuje takie odkrycia towarzyskie, jakie chce, wy folksdojcze Tuskiem malowani. Ale tak się uniosła swoim mniemanym honorem (widział kto żeby osła mrówka niosła?), że złożyła kasacyjne zażalenie do NACZELNEGO Sądu Administracyjnego. A ten orzekł, że Brejza miał rację pani magister i że w zasadzie to było oczywiste, ale na to kolokwium chyba pani nie przyszła.
Coś trzeba zrobić z tą kastą z sądu administracyjnego: kij tam, że sobie robią, co powinni, a nie co Przeprezes każe – ale ośmieszają! Ośmieszają!
A jak wiadomo, śmieszność to kwas rozpuszczający powagę głupców.
Główną wygraną w Eurojackpot zgarnął gracz z Polski. Wyszło jakieś sześćdziesiąt milionów złotych. Czemu o tym piszę? Czemu jest to ważna informacja?
Bo to nie ja!
A teraz, zanim dacie wyraz słusznemu oburzeniu: owszem, to jest ważna informacja. Czemu?
Bo to nie wy!
„Solidarna Polska” zmieni nazwę na „Suwerenna Polska”. W tle stoją z marsowymi minami Zero, intelektualny motor partii Roch, a nie, przepraszam, Janusz Kowalski, różne takie posłaneczki Siarkowskie, co to osiągnęły dulszczyznę w wieku pokwitania i Kanthaki, co to szukają pęta kiełbachy nie LGBT. I perorują na konferencji, że już tyle narobili dobra tą solidarnością, tak nam już te zerowe reformy dogodziły – że óne niczem Supermen właśnie zdejmują okulary i zakładają pelerynkę i właśnie będą suwerenni. Od Europy.
To ma nawet jakiś sens, bo, pomijając Japonię i Koreę Południową, to oni faktycznie mocno pasują do Azji. Bynajmniej nie Tuchajbejowicza. Ale, pominąwszy zgrzebny i przaśny w wydźwięku format: chcą się bardziej tumańsko określić, chcą osiągnąć wyżyny wirtuozerii w ciemnocie, chcą nas kolejny raz sprawdzić, po czym rzygamy – a dalejże! A sarmacka fantazja! A mości panie – nie zeżresz tego gówna? Nie zeżresz?
Ale może nie być tak fantazyjnie. Rumiana i nieco już obwisła twarzyczka naszego Zero nie skrywa chyba szaleństwa, a czysty dusigroszyzm. Są problemy z rozliczeniami funduszy partyjnych plus śledztwo UE o sprzeniewierzenie środków. No to – farewell solidarność, my już suwerenni! A długi? Inna partia to była, panie, woźnego szukajcie, on coś tam może wie i zapłaci.
Takie prawo i sprawiedliwość w pigułce. Nie popijajcie. Ma zaboleć.
O mury Kremla rozbił się dron. W obecnej dezinformacyjnej mgle idiotyzmów wypisywanych przez trolle różnych stron moją uwagę przykuł jeden fakt. Ludziki sobie piszą, że jeśli to Ukraińcy, to dron musiałby lecieć kilkaset kilometrów (bzdura). Inni, że to podpucha Putina (bzdura).
Nie musiałby lecieć kilkaset kilometrów. Putin w swoim zadufaniu rozpoczął wojnę z narodem, który był na skutek wydarzeń historycznych i rosyjskiej przemocy na tyle bliski, że ZNA JĘZYK, OBYCZAJE, PLANY, MODĘ i tzw. „rosyjską duszę”. W Rosji żyją tysiące Ukraińców, którzy znają ten kraj na wylot. To nie jest sytuacja, jak w wojennej Warszawie: Niemcy mają problem z infiltrowaniem obcego kulturowo i językowo środowiska i vice versa.
To jest raczej casus walki Serbów z Chorwatami – każdy zna język, kulturę i pułapki przeciwnika. Ukraińska partyzantka to nie będzie dla Rosji małe fiki miki, uwierzcie mi. Już to widać. Ten dron był puszczony z samej Moskwy.
A druga opcja? No, chyba nie doceniacie jednak Władimira Władimirowicza i jego szerokich horyzontów? On dziesięciopiętrowe bloki swoich wysadza, żeby podgrzać atmosferkę, a wy tu, że jakiegoś dronika za 150 dolców o mur Kremla rozbija? Żarty. Jeśli on będzie chciał zrobić prowokację, to zrobi. Zginie naprawdę wielu Rosjan.
Tam taka tradycja.
Zaczynają się matury.
Boże litościwy, ile słowo „matura” ma w polskiej zbiorowej świadomości konotacji! Ja cały czas mam nadzieję, że te młode maturalne durnie są nadal durniami, to znaczy że mają gdzieś autorytety, wiedzę, obyczaj, presję społeczeństwa – cały czas mam nadzieję że oni są tacy, jacy my byliśmy…
Zważywszy na entuzjazm na reformy Czarnka: nadal jesteście durniami. Tysiąckroć mądrzejszymi od byle politruka.
Ech, wybaczcie ten eskapizm… Lata robią swoje… Już się nie wrati, piąty krzyżyk puka, ale gdybym mógł się napić wódki z maturzystami (a zwłaszcza maturzystkami) – to uwierzcie mi, wiele bym za to dał. Ale już trudno, stało się, zestarzałem się i teraz tylko rauty u ambasadorów, dobroczynne spotkania u księżnej… nawet paluszków nie dają, a co tu dopiero o wódzie.
Nieoceniony Miedwiediew wypowiedział się o szefie unijnej dyplomacji Borrellu per „bezczelny stary głupiec”. Chodziło o wypowiedzi Josepa Borrella po wyrżnięciu drona o mury Kremla. Komentowanie bredni trunkowego Dmitrija jest zajęciem ponad siły nawet wytrawniejszych ode mnie odklejeńców, to jest taka misja z gatunku zastanawiania się nad najnowszymi odkryciami fizyki teoretycznej po kwasie. Tym bardziej zastanawia fakt, że o wysokich urzędnikach UE ma on mniej więcej takie zdanie, jak Ziobro czy Morawiecki. Symptomatyczne, nieprawdaż?
Pisi mają inicjatywę ustawodawczą pod tytułem „Chrońmy dzieci”. Myślicie, że chodzi o zdecydowane zajęcie się kwestią pedofilii w Kościele? A może o zwiększenie nakładów na psychiatrię dziecięcą? Na dzieci niepełnosprawne? Ech, żartuję, wiem, że tak nie myślicie. Chodzi o tak zwaną seksualizację dzieci, z którą mamy obecnie tak szeroko do czynienia w palc… placówkach oświatowych, że aż urosła do rangi problemu, którym koniecznie musieli się zająć marszałek Witek i nasz ukochany Oberprezes. Pominąwszy rzeczy oczywiste, takie na przykład, że Kaczka ma dzieci w dupie najprawdopodobniej tak samo, jak dokładnie wszystko inne co nie jest władzą; że całe te żałosne szopki są skrojone w sam raz na horyzonty umysłowe skurwerena przed wyborami: jest jeszcze kwestia zwykłego gustu. Poczucia śmieszności i absurdu. Zwykłego rozeznania w tym, co jest odpychające dla ludzi o jakiej takiej wrażliwości i smaku. Kaczyński, stary kawaler o umysłowości szerokiej niczym właz do wiejskiej piwnicy, a moralności głębokiej jak przemyślenia Dody, mlaskający o seksualizacji dzieci – to nie jest obraz, nad którym indywidua o wrażliwości większej niż wrażliwość tłuczka do kartofli mogłyby przejść obojętnie. Gdybyż te pisie i skurwerenne władze mogły być cyniczne, odrażające, niemoralne, ale chociaż nie obleśne! Niestety…
W tak zwanym „Trybunale Konstytucyjnym” trwa sobie bunt sześciu sędziów, którzy nie uznają już Przyłębskiej za szefową i twierdzą, że jej kadencja się skończyła. Jednym z tych sędziów i wiceprezesem jest Muszyński – skądinąd ciekawa postać, sam ma sporo za uszami i pasuje do bycia prezesowską marionetką jak mało kto – wiecie, te ulubione klimaciki haków, haczyków i haczyszątek, niejasna współpraca agenturalna ze służbami, itd., itp. Ale nie o tym tutaj. Tutaj o tym, jak się nasza droga parszywa zmiana pięknie sama zadryblowuje: „W sumie to możecie sobie nie chodzić na sprawy. Ale przyjdźcie na tę jedną. Załatwi się wyrok, dostaniemy KPO, a po wyborach to się tę ustawę uchyli” – takie dobre rady według Muszyńskiego dostaje sześciu zbuntowanych. „Zacząłem robić sobie kalendarz osób, przybywających do TK z różnymi apelami. (…)zapewnia wiceprezes Trybunału”.
Ślicznie nam się te pisie reformy sądownictwa udały, czyż nie? Już nawet WEWNĄTRZ tych pseudosądów i trybunałów nie zachowują pozorów. A jak się te nasze prawicowe publicysty zapluwały, że Tusk z Rzeplińskim gdzieś na schodach rozmawiał… Ech, łza się w oku kręci za odeszłą w dal naiwnością czasów minionych…
Ale ty sobie Muszyński możesz wiesz co? No, już ty dobrze wiesz, jak mawiała papuga w słynnym dowcipie. Cały bunt wziął się stąd, że rumiane Zerro zechciało tym razem wziąć tzw. TK sobie i wetknąć obok pistolecika za gumkę od majtek. Stąd pojawił się pomysł wepchnięcia na prezesa protegowanego Ziobry, Święczkowskiego. Niech was nie zmyli wygląd pomienionego: może i wygląda jak z trudem wpakowany w garniturek ponury rzeźnik z o.o. z gminy o najwyższym współczynniku tajemniczych zaginięć – ale w rzeczywistości jest ponoć z charakteru jeszcze gorszy. Do tego stopnia, że nasza droga kuchareczka zaczęła się nagle jawić jako całkiem niezgorsza opcja:) Tak czy siak Przeprezes nie pozwoli na takie harce z „niezależnym” „Trybunałem” (hi, hi, jedno trzeba im przyznać, potrafili zrobić dowcip ze spraw niegdyś śmiertelnie nudnych). Już nam krabodmuchacz kazał się odkłócić sędziom – co nie pomogło, bo jak świat światem, nie słucha się długopisa, tylko podpisujących. No to łaskawy Ojciec Narodu wpadł na pomysł dla siebie wręcz wzorcowy. Za PO chcieli powiększyć quorum sędziów dla ważnego wyroku z 9 do 13, żeby sparaliżować TK. Potem sami zwiększyli do 11, żeby przejąć kontrolę. Teraz usłużnych „sędziów” mają dziewięciu. No to co? Siup i robimy ustawę, że do wyroku trzeba dziewięciu.
A jeśli zbuntuje się jeszcze jeden? A co za problem? Wtedy siup i ustawą zrobi się ośmiu. Albo samą Przyłębską. Albo samego Kaczyńskiego, co za problem?
Zastanawiam się, po co oni w ogóle bawią się w te atrapy? UE i tak już tego nie łyka, sam proces jak widać jest odrażająco infantylny i ośmieszający wszystkie strony, a skurweren w większości nawet nie wie, po co taki Trybunał Konstytucyjny jest. Jedyne, co mi przychodzi do głowy to to, że Jarucha po prostu lubi te zabawy. Samą władzą by się szybko znudził, ale takimi żałosnymi gierkami najwidoczniej się niebywale rajcuje. Wydaje mu się, że robi politykę, choć uprawia już tylko czystą żenadą. Z punktu widzenia państwa to może nawet i lepiej: po pierwsze mógłby robić to samo finezyjniej i byłoby trudniejsze do odkręcenia; po drugie jest to tak skandaliczne, że po zmianie władzy nijak się nie obroni. Szkoda tylko, że wszystkie te „wyroki” takich „organów” okażą się w niedalekiej przyszłości niebyłe: nie mam takiej wyobraźni, żeby podejrzewać, ile nas to będzie jeszcze kosztowało – w przenośni, jak i najbardziej dosłownie niestety.
A wiecie, co to jest bezczelność? Za mojego dziecięctwa był taki niesmaczny dowcip, że szczyt bezczelności, to narobić komuś na wycieraczkę, zapukać, i poprosić o papier. E tam! Wszedł sobie na mównicę rzecznik rządu Mueller i tako rzecze: my chcemy z powrotem dziewięciu sędziów, tak było za PO, to czego teraz chcecie? O, to jest finezja, a nie jakieś tam sranie na wycieraczkę.
„Z wielką przyjemnością przyjąłem z rąk Michaiła Walentynowicza medal Kurczatowa za wybitny wkład w rozwój Instytutu Kurczatowa. To dla mnie wielki zaszczyt otrzymać tak wysokie uznanie ze strony tego renomowanego instytutu” napisał Kadyrow. Złoty Medal Kurczatowa jest przyznawany za wybitne osiągnięcia w dziedzinie fizyki jądrowej i energetyki jądrowej od 1962 r. Ot, i naukowiec! Za co on mógł to dostać? Komu on tam ostatnio jądra rozszczepił w swoich katowniach w Groznym? W ogóle tam sami ludzie Renesansu teraz: Miedwiediew pisarz, Putin heros, Zacharowa filozofka, Kadyrow fizyk jądrowy… A mówili, że wóda szkodzi.
No nie, bądźmy uczciwi. Jeden z nich nie pije. I to bynajmniej nie Kadyrow, choć ponoć jest muzułmaninem. Z biografii Putina wynika, że unika alkoholu i ja to nawet rozumiem. To jest tak zaawansowana psychopatia, że ponoć już na studiach bał się stracić kontrolę nad jakąkolwiek sytuacją. Lubi też prowadzić zdrowy tryb swego bezcennego trybu życia: nie wiem, jak teraz, ale przez wiele lat dwa razy dziennie siłownia na przykład. Zacne, niczym wegetarianizm Hitlera. Ale co do jądrowego geniuszu Kadyrowa: tu nie ma co kpić. To jest odwieczna tradycja w tym kręgu kulturowym: Stalin był „Wielkim Językoznawcą”, to i Kadyrow na swoim małym przywódczym czeczeńskim poletku nie chce być gorszy od Ceausescu geniusza Karpat, Kim Ir Sena, przy którego narodzinach zakwitły wszystkie kwiaty, czy każdego z tych wschodnich, afrykańskich czy południowoamerykańskich „geniuszy” o zakazanych mordach socjopatów. Powiecie, że to dla nas taki niezrozumiały folklor? A czemuż to? No, może i my rechoczemy z jądrowego geniuszu tiktokowego pajaca mordercy, ale z pomysłu skrajania składu osobowego TK w myśl tego co Przeprezes w porannej gazecie o południu przeczyta – już jakby mniej… A wbrew pozorom te kwestie wcale nie leżą tak daleko od siebie, jak się wydaje i cywilizowany świat patrzy na nie z podobną odrazą.
„E-mail i hasło prowadzące do strony z wrażliwymi danymi rządowymi zostały ujawnione w najnowszej publikacji zamieszczonej w serwisie Poufna Rozmowa, który przedstawia wiadomości wykradzione ze skrzynki pocztowej byłego szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka. Okazało się, że po ponad trzech latach od wysłania wiadomości hasło nadal działało i każdy mógł wejść na stronę, by pobrać dane ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa.” [Onet.pl]
Nieeee! Niemożliwe! To być nie może! Po tych wszystkich aferach, po ujawnionych mailach, bo tylu kompromitacjach, po tylu zabiegach pijarowych, które mają nas utwierdzać w przekonaniu, jacy to niedoścignieni profesjonaliści nami rządzą… nie zmieniło się nic. Nadal login: Administrator, hasło: 1,2,3,4. Wiem, powtarzam się, to już z dziesiąty raz – ale w istocie to nie ja się powtarzam, to nasza jakże droga parszywa zmiana uczy się niczym szanowny prezydent i nauczyć się nie może. Przecież to już nawet skandal nie jest, to jest taka nieudaczność i brak jakiegokolwiek pozbierania, że zaskakuje nawet mnie – a nigdy nie miałem przesadnej wiary w możliwości pisich karierowiczów do ogarnięcia czegokolwiek poza jumaniem. Warto zapamiętać tę ponownie renesansową zdolność działania na wielu poziomach: zniszczyli państwo nie tylko na poziomie moralnym, ale także ściśle utylitarnym. Nic nie działa jak powinno poza nepotycznym mechanizmem rozrostu kadr i podziałem rosnącej kryszy dla pisiej oligarchii.
Sytuacja pod Bachmutem nadal przypomina okopy pod Ypres z I Wojny Światowej. Każde sto metrów zdobywane tygodniami kosztem tysięcy ludzkich istnień – o samej miejscowości nie ma nawet co mówić, Rusy „wyzwoliły” ją tak dokumentnie, że została już tylko kupa gruzów podobna do dzielnic Warszawy po Powstaniu Warszawskim. Ale w tej niewielkiej miejscowości bez większego znaczenia strategicznego związały się tak liczne interesy, że wygląda ona dziś, jak wygląda – i nie zmieni się to jeszcze przez bardzo długi czas. Walka między ukraińskimi obrońcami, którzy starają się Rusów wykrwawić w dogodnym do tego miejscu przy rosyjskim uporze – a Rosjanami, którzy próbują zrobić z Bachmutu symbol zwycięstwa, to jest rzecz najbardziej zrozumiała. Ale jest tam więcej węzłów sprzecznych interesów: są tam wagnerowscy najemnicy i Prigożyn, który ze zdobycia Bachmutu zapragnął zrobić wehikuł wynoszący go w walce o władzę z zawiadującymi regularną armią, głównie z Szojgu, a być może także o władzę nad całą Rosją, jest interes Putina, który rozpaczliwie potrzebuje jakiegoś symbolu na paradę zwycięstwa dziewiątego maja, jest interes Szojgu i szefostwa rosyjskiej armii, którzy chcą Prigożyna maksymalnie wykrwawić jako możliwego „pretendenta do tronu”. Do tego dochodzi najbardziej operetkowa w tej farsie postać: Kadyrow, który ma najwyraźniej na skutek zawrotnych sukcesów w fizyce jądrowej wrażenie, że może się ścierać z Prigożynem, jak równy z równym. Wszystko to uczyniło tę ziemię przeklętą, symboliczną i jałową.
Policja zgubiła drona wartego 200 tysięcy złotych, tak z grubsza. A, poleciał sobie i znaleźć nie mogą. Jeśli będą szukać tak, jak szukają Jacka Jaworka, to wielkich sukcesów nie przewiduję. Chciałem tu rzucić jakimś kolejnym czerstwym dowcipem o komendancie policji, który odpala moździerz w gabinecie, bo mu się z boomboxem pomylił, ale chyba mam już dość. Zwyczajnie dość tego ośmioletniego przerabiania w miarę sprawnego państwa na imperium z drutu, tektury i sznurków. Nawet nie sądzę, że to jest aż tak strasznie zamierzone: nie, to działają tylko czyste ewolucyjne mechanizmy rzeczywistości. Skoro doborem kadr rządzi nepotyzm, algorytmami działania nie profesjonalizm, a ideologia i serwilizm, a oceną osiągnięć nie rzeczywiste wyniki, a zakłamywanie rzeczywistości – to musi być tak, jak jest. I gorzej jeszcze będzie. Najbardziej szkoda samej instytucji policji, niszczonej przez pisie państwo, jak wszystkie inne: przez ćwierć wieku policja z niejakimi sukcesami odzyskiwała zaufanie społeczne, pewien prestiż zawodowy, jakąś godność instytucjonalną – i wszystko poszło w te osiem lat jak krew w piach. W pisim państwie jest już tyle analogii do PRL-u, że nie mogło zabraknąć i tej: znowu policjant jest wdzięcznym obiektem dowcipów. Bynajmniej nie życzliwych.
Tomasz Mentzen usłyszał w 2013 roku zarzuty kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, za co grozi wyrok dziesięciu lat więzienia. Tak, nazwisko nieprzypadkowe: to brat Sławomira Mentzena, jednego z szefów Konfy i jedynka na liście wyborczej z okręgu toruńskiego. Zanim zaczniecie się zastanawiać, co to za potężny mafioso z tego Tomusia – chodziło o około trzy tysiące maszynek, które miały wykorzystywać lukę prawną w grach hazardowych: prokuratura upierała się, że to hazard, Mentzen, że transakcje krótkoterminowe. Generalnie nie chodzi jednak o końskie głowy w łózkach, betonowe buciki na dnie jeziora czy malownicze wybuchy samochodów, tylko o taki sobie biznesik, który troszkę brzydko pachniał. Od 2015 roku w sprawie jednak nic się nie dzieje: ani nie jest umorzona, ani de facto prowadzona.
Co na to sam Sławomir Mentzen? „Dlaczego o tym piszę? Niektórzy bardzo źli i niestety dosyć wpływowi ludzie, mający dostęp do akt prokuratorskich, myślą teraz, że mogą mnie tym szantażować. Chodzą po mieście i chwalą się, że mają na mnie haka. Skoro mojemu bratu grozi (…) więzienie, to oni będą mieli argumenty, żeby mnie nakłonić do korzystnego dla nich zachowania…”. Dziennikarzowi Wyborczej Piotrowi Głuchowskiemu infomator miał rzec, że „sprawny i politycznie zmotywowany prokurator może dołączyć do sprawy Sławomira Menztena i że prokurator generalny (Zbigniew Ziobro) trzyma Konfederację za jaja”. Tenże sam informator poinformował, iż Sławomir zatrudnił w swojej kancelarii prawnej adwokata – karnistę, który wcześniej pracował dla kancelarii Zaborowski & Kopeć, pracującej między innymi dla Ziobry i Orlenu – i ten z nagła potrzebny Mentzenowi prawnik jest „łącznikiem i zarazem kontrolerem Mentzena z ramienia PiS”.
Czy piszę to po to, żeby po raz kolejny pokazać charakter Ziobry? Trochę też, ale w tej akurat kwestii chyba już mało kto się łudzi. Bardziej interesują mnie te brudne gierki w świetle zapewnień konfederackich orłów, jak to oni są niezależni i w żadne koalicje z PiS nie wejdą. Ja wiem, że polityka to nie są szczególnie czyste robótki, tu też się nie łudzę – ale ta wygląda na szczególnie brudną w stosunku do tego całego stada poczciwych inceli, którzy w Mentzenów wierzą, niczym babinka w święte obrazek jawiący się jej nagle w zacieku na drzewie.
7 czerwca 2022 roku radio TOK FM wyemitowało cykliczną audycję „Pierwsze śniadanie w TOK-u”. W audycji tej Piotr Maślak skrytykował słynny już podręcznik Wojciecha Roszkowskiego (uwaga – byłego europosła PiS) do nowego przedmiotu, ideologicznie skrojonego pod nieskomplikowane horyzonty Czarnka, pod jakże mylącą nazwą „historia i teraźniejszość” (óne mają jakąś słabość do tych dwóch kłamstw w nazwach). Maślak stwierdził między innymi, powołując się na cytaty z książki: „Czyta się to jak podręcznik — przepraszam za to porównanie — dla Hitlerjugend. Chwilami, nie wszędzie.”
Za to KRRiTV, tak spolegliwa wobec publicznych szczujni, nałożyła w osobie jakże bezstronnego przewodniczącego Świrskiego (pasjonująca pisia opowieść, choć nużąco podobna do innych) na TOK FM karę osiemdziesięciu tysięcy złotych polskich bitych przez Glapę. Dodajmy, że była to pierwsza i ostatnia na razie tego typu kara w stosunku do tego radia. Dość drakońska, nieprawdaż? – i w świetle słynnych pasków „Wiadomości” ośmieszająca KRRiTV jak i samego dyspozycyjnego jej szefa do granic pisiej ohydy. Jak się zapewne zwyczajowo już domyślacie, radio TOK FM nie jest pupilkiem obecnej władzy, bo ani nie chce się dać kupić Obajtkowi, ani nie wielbi Przeprezesa, ani nie spełnia – umówmy się niezwykle w historii i teraźniejszości koniecznych – wymogów kaczej ideologii.
Możnaby spojrzeć na tę karę, jako na zwyczajową psią małostkowość w gnębieniu wszystkiego, co nie chce dać się zglajszachtować i doprowadzić na postronku do krzywych bucików Prezesa Wszystkich Prezesów. Możnaby, gdyby… Gdyby nie to, że TOK-owi kończy się pod koniec roku dziesięcioletnia koncesja na nadawanie. Radio złożyło wniosek o przedłużenie już w tamtym roku i jego redaktor naczelna Kamila Ceran patrzy w osłupieniu, jak wszystkie kolejne koncesje o które wnioski złożono później są przedłużone niemal z automatu, migają jej te przedłużenia jak TGV – a jej radiu nie… ni hu hu… cosik się przedłuża… No i już wiecie o który z putinowskich standardów chodzi. Z TVN się nie udało, bo należy do potężnego amerykańskiego koncernu – to może tu się uda. Zniszczyć, zamknąć, zabetonować.
Koncesja kończy się 03.11.2023. Pamiętajmy o tym! Ja nie zamierzam zapominać.
Jarosław Olechowski, główny funkcjonariusz ideologiczny TAI, zwolniony z telewizji – hatfu! – „publicznej” po słynnym donosiku do Przeprezesa, z którym najwyraźniej się nie wstrzelił, lub za mało dał wazeliny – już ma ciepłą posadkę. W Ministerstwie Aktywów Państwowych, czyli u Sasina. Ma tam odpowiadać za komunikację. Tym samym i w TVP i w ministerstwie średnia inteligencja wzrosła, a my zyskaliśmy kolejne aktywa państwowe, tak na oko z przednie sto kilogramów będzie, bo chłop nie ułomek. Kiedy sobie przypomnę, że pisi doszli do władzy na uprawianiu propagandy, jakie to rządy koalicji PO i PSL były złodziejskie, mam ochotę śmiać się niepohamowanym, perlistym, kaskadowym i rwącym niczem wodospad śmiechem człowieka bliskiego obłędu.
W kwietniu minister rolnictwa Robert Telus twierdził, że publikacja listy firm, które opyliły ukraińskie zboże na polskim rynku, choć miało iść przez Polskę tylko tranzytem, to „kwestia dni”. Do tej pory nie została ona jednak ujawniona przez jego ministerstwo. „Musimy być ostrożni, jeśli chodzi o prawo.” No, się rozumie. W ogóle ten rząd jest znany z troski o prawo i ostrożności w tym względzie. „Lincz na firmach możemy zrobić zawsze, ale nie o to chodzi. Jeżeli sprowadzały to zboże zgodnie z prawem unijnym, to żebyśmy nie wylali dziecka z kąpielą” martwi się Telus. No to już wiecie, z kim były powiązane te firmy i krewni jakiego królika zarobili:)
„Jak ustalił Onet, prezesem Izby Karnej Sądu Najwyższego zostanie Zbigniew Kapiński, tzw. neosędzia, który do SN trafił niespełna rok temu dzięki decyzji uznawanej za niekonstytucyjną Krajowej Rady Sądownictwa. Prezydent ma wręczyć nominację w środę.”
Niewiele zdziwień, może tylko jedno. Co za brak jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego?! Żeby którakolwiek z tych pisich kukiełek z prezesowskim palcem w dupie odpuściła choć raz w jakiejkolwiek kwestii! Nie. Nigdy. W żadnej. Jak złośliwy bachor, który bada granice. A właśnie, że będzie, jak ja chcę! No, na razie będzie. Ale w jaki sposób te matołki z tytułami doktorów nie wpadną na to, że przysparzają sobie trosk w niedalekiej przyszłości, to ja nie wiem. Jeśli jest jakiś najlepszy dowód na miałkość polskiego systemu edukacji wyższej – to ja obstawiam ten.
Pijany sześćdziesięciolatek z Brzezin zgłosił porwanie żony, która siedziała sobie jakby nigdy nic w sąsiednim pokoju. Jakże on musiał tęsknić! Takie informacje przypominają mi o jednym. Polityka nie jest oderwana od rzeczywistości – przedstawiciele społeczeństwa są jego emanacją.
Centrum Razumkowa wraz z Fundacją Inicjatyw Demokratycznych im. Ilko Kuczerowa przeprowadziły na Ukrainie sondaż na temat możliwości rozmów z Rosjanami. 71,8 proc. obywateli Ukrainy uważa, że wojna z Rosją może zakończyć się tylko zwycięstwem nad Moskwą, a kompromisy z krajem agresorem są niemożliwe. Wygląda to na niezbywalny sukces rosyjskiej „trzydniowej operacji specjalnej”. Wiele się jeszcze może zmienić na światowej scenie geopolitycznej – i zmieni się na pewno. Sama pozycja międzynarodowa Rosji jest o włos od pojawienia się nowej smuty, albo rozpadu terytorialnego: cały świat próbuje się jakoś do nowej sytuacji dopasować, wiercą się niemożebnie pobudzone Chiny, Indie, Brazylia, Pakistan, i to wszystko przyniesie na pewno daleko idące zmiany w światowym układzie sił. Jesteśmy tylko małymi mróweczkami, więc rozmach idących zmian przeraża nas i frustruje, albowiem dotyczyć będzie wielu następnych dekad. Ale czymże są dekady dla Historii? W niej liczą się tak naprawdę zmiany głębsze, bardziej fundamentalne, idące nie w dekady, a w stulecia. Taką zmianą jest właśnie to, co może współczesnym umykać: brzemienny w skutki ostateczny rozwód rozkwitłego właśnie narodu Ukrainy z rosyjską „macierzą” (trochę to żarcik, po państwowość rosyjska wywodzi się właśnie z Rusi Kijowskiej, a nie z moskiewskiego stepu). To jest największa porażka Putina, to jest jego największy koszmar, to jest dowód na ponadczasową aktualność słów Goethego w „Fauście”: „Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro”. Nawet jeśli Putinowi przejściowo uda się Ukrainie jakieś ziemie wyrwać, nawet jeśli następne sto lat Rusy ze swoimi znanymi kompleksami będą szantażować, atakować, rusyfikować, mordować –nic już to nie da, podobnie jak nie dało przez ponad dwieście lat z Polakami. Teraz każde zwycięstwo Kremla i tak będzie pyrrusowe. Jest jakaś olbrzymia niesprawiedliwość w tym, że wola jednego bandziora psychopaty nadal w XXI wieku może zmieniać wygląd całego świata i wpędzać ludzi do masowych grobów. Jest jakaś ponadczasowa sprawiedliwość w tym, że nie osiągnie wcale tego, co zamierzał.
A w Moskwie parada zwycięstwa z okazji zwycięstwa w II Wojnie Światowej. Wszyscy wiedzą, że wojna z Niemcami zakończyła się ósmego maja, ale Rusy odebrały kapitulację dziewiątego, w związku z tym z właściwą sobie gracją oprycha, który uważa się za mocarza w odwłoku mają prawdę i kalendarz. Nad Placem Czerwonym setki naddźwiękowych myśliwców, tyralierą suną dziesiątki czołgów Armata, balistyczne rakiety międzykontynentalne wyglądają jak zapałki w pudełku – tyle ich, Kindżały, hipersonika, elektronika, uje muje dzikie węże…
He, he, żartuję. Samolociki nie wyleciały, bo „pogoda”. Za słonecznie chyba. Przez całą tę paradę ruskiej imperialnej głupoty przejechał JEDEN CZOŁG Z CZASÓW II WOJNY. Jeden:) To wystarczy w zasadzie za cały obraz tego, co z Rosji zrobił Putin. No nie w rok, nie przesadzajmy, on już tam troszkę rządzi tym grajdołem – ale przez rok ostatni jakiekolwiek imperialne marzenia Rosji i jakąkolwiek jej międzynarodową wiarygodność przywalił gargantuicznym głazem swojej głupoty, indolencji i prymitywizmu. Jeśli cokolwiek mogłoby oddać współczesny poziom Rosji w geopolityce, to chyba właśnie obraz tej żałosnej „parady”, która pokazała dowodnie, cóż warta była „druga armia świata”. Mogłoby paść pytanie, po co w ogóle tan pajac takie parady jeszcze urządza – w wielu rosyjskich miastach parady odwołano „ze względów bezpieczeństwa” – bo musieli by chyba T34 z cokołów ściągać. Ale Putin rytualne obrzędy w Moskwie urządzić musiał. Nie znam się na tak zwanej rosyjskiej duszy i po prawdzie po lekturze Sołżenicyna lata temu niewiele mnie ona obchodzi. Ale znawcy powiadają, że onaż wybaczy swojemu satrapię biedę, wypadki z alkoholem metylowym, korupcję, średnią wieku pięćdziesiąt lat, złote pałace – ale nie wybaczy słabości. Bo imperium i silny władca, którego boi się cały świat – to jedyna osłoda tych biedaków od kilkuset lat. Zatem Fiutin MUSI jeździć na niedźwiedziach, czy tam Miedwiediach, MUSI robić parady i musi straszyć świat jedynym na świecie lotniskowcem na węgiel i ładunkami jądrowymi cieknącymi cicho w przerdzewiałych silosach. „Ci, którzy zbierają nazistów z całego świata, by atakować Rosję, chcą zniwelować skutki II wojny światowej”. Te słowa Putina z obchodów to smutne memento, że w państwach despotycznych szaleństwo jednego morderczego klauna może zmienić w szaleńców cały naród…
„Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej zaleca używanie polskiej nazwy Królewiec, a nie Kaliningrad”. Hi, hi, hi.
„Ława przysięgłych na Manhattanie orzekła, że wiosną 1996 r. Donald Trump wykorzystał seksualnie E. Jean Carroll w garderobie luksusowego domu towarowego, a następnie ją zniesławił, oskarżając o kłamstwo na ten temat. Sędziowie przysięgli odrzucili jednak oskarżenie o gwałt.”
Powolutku zaciska się pętla wokół Pomarańczowego. Wydaje się, że amerykańska demokracja naprawdę jest nieźle zbudowana i odporna na szaleństwo, choć eliminacja kretynizmu zająć musi i tam nieco czasu. Mnie jednak bardziej interesuje zaangażowanie polskich „patryjotów” z pseudoprawicowych sekciarskich tworów w przyjaźń z takim bucem. To przypomina mi dziwne uczucie, które miałem niegdyś, kiedy słuchałem śp. Andrzeja Leppera. Wracałem sobie na przykład z wakacji, nie było czasu poczytać o jakiejś sprawie, o czymś jeszcze nie wiedziałem – wystarczyło posłuchać szefa Samoobrony i zająć przeciwne stanowisko, a zawsze trafiało się bez pudła. Nasz ZJEP (Zjednoczona Prawica, jakby to prawica w ogóle była:)) działa w zasadzie podobnie. Spotykają nas codziennie wybory: prawda – fałsz, uczciwość – nieuczciwość, mądrość – głupota, dobro – zło, ludzie ogarnięci – buce. Po tych trzech dziesięcioleciach różnych formacji Kaczyńskiego da się już dość dokładnie zastosować ten sam wzór postępowania, co u Leppera. Wiecie dokładnie, bo ostatnie osiem lat dostarczyło nam dowodów aż nadto, że człowiek noszący dumnie przypinkę PiS czy innej skurwerennej bez dłuższego wahania wybierze: fałsz, nieuczciwość, głupotę, zło i buca.
Pięknie teraz wyglądają z tą swoją miłością do Trumpa, a już szczególnie Maliniak ze swoim usłużnym przyklękiem w gabinecie owalnym. Nie chodzi rzecz jasna o to, żeby nie współpracować w ramach normalnej pracy dyplomatycznej i nie wyciągać z każdej sytuacji politycznej w Stanach tego, co się da. Ale ta sztubacka ziemkiewiczowska miłość do durnia i patafiana z rozdętym ego to był cyrk zbyt żenujący nawet jak na naszą „prawicę”. Wydaje się, że nie trzeba mieć aż doktoratu, żeby widzieć, kim jest ten nadęty pomarańczowy bufon o narcystycznym umyśle dwunastolatka – a zatem bach!, cudowny kumpel, nasz zbawca kochaniutki zza oceanu, furda tam, że mu Ruskie pomogli wybory wygrać i z prostytutkami w Moskwie nagrali – my będziemy pląsać w jego orszaku choćby w ogień i Bidenowi nie pogratulujemy wygranej. Bo nie, prawdziwych przyjaciół poznaje się w dicku, czy jakoś tak. Wyobraźcie sobie, że Trumpa poznaliście z telewizji wczoraj. No fakt, wygląda i zachowuje się jak pajac, ale przecież nie ocenia się książki po okładce, może to w głębi ducha człek zacny i niegłupi? No i wtedy wystarczyłoby posłuchać, co ma o nim do powiedzenia Ziemkiewicz, siostry Karnowskie, Płaszczak, albo Maliniak. Mam nadzieję, że łapiecie schemat?
„Propokojowa postawa węgierskich władz wobec inwazji Rosji na Ukrainę przybiera na sile. Do tego stopnia, że nowy szef sztabu generalnego armii Gabor Borondi na antenie państwowej telewizji posłużył się przykładem inwazji Niemiec na Polskę w 1939 r. W jego ocenie była to "lokalna wojna", która zamieniła się w światowy konflikt przez nieudany proces pokojowy.” [Telex, niezależny jeszcze portal węgierski]
No i mamy: „Lengyel, magyar – két jó barát, Együtt harcol s issza borát, Vitéz s bátor mindkettője, Áldás szálljon mindkettőre.” Faktycznie, bratanki, psiakrew. Dwie największe prorosyjskie siły w działaniu w Unii Europejskiej, to Węgry – i ktoby się spodziewał? – Polska. Mimo deklaratywnego rusowstrętu. Ale cóż z tego wynika? Otóż ta miłość ma jeszcze jedno brzydkie oblicze: okazuje się, że bratanek chętnie sprzedałby bratankowi kosę pod żebro. Bo wiecie, jak to jest w układach mafijnych: kochajmy się jak bracia, a liczmy się jak Żydzi (na zarzuty, że jestem antysemicki: to nie ja, to stare polskie powiedzonka - osobiście nie uważam, że współcześni Żydzi targują się bardziej niż inne nacje, ale Aszkenazyjczycy w Polsce przedwojennej – tak). Nie zrozumcie mnie źle – nie sądzę, że nasz Przeprezes w krzywych bucikach jest prorosyjski. To, że on zatrudnia i wykorzystuje osoby służące rosyjskiej racji stanu, to, że on uprawia taki balans między Unią Europejską a Rosją, jaki mu się wydaje błyskotliwy, to, że on działa na rzecz rosyjskiej racji stanu od lat – nie bierze się z tego, że tę Rosję kocha, albo jest putinowskim agentem. To bym między bajki włożył. Natomiast jest to człowiek tak daleko chory na władzę, iż zamarzył sobie swoją małą, trzydziestoośmiomilionową dyktaturkę skrojoną w sam raz w geograficznym środku Europy. Jak to typowy psychopata: uważa inne ludzkie byty za tak nieistotne, że własny geniusz go uskrzydla. Stąd to dziwne wyczekiwanie, które zauważył Sikorski: przez pierwsze kilka dni napaści Rusów na Ukrainę brak reakcji i kalkulacje, co będzie. A potem pełna urwa na pomaganie Ukrainie. Dlaczego? Ano, snadź Przeprezes wykoncypował, że ruska nóżka za bardzo urosła i może mu za bardzo dokopać, a co to za dyktatura, w której jest się jakimś Łukaszenką od wynoszenia pańskiego nocnika? Stąd ten proukraiński kurs naszej parszywej zmiany. Pomijając już „oczywistą oczywistość”, że Polacy, ze swoim historycznym doświadczeniem, stanęli ławą za Ukraińcami – więc pójście wbrew temu prądowi byłoby samobójstwem.
Zatem Prezes Wszystkich Prezesów odczekał kilka dni i zadecydował.
Choć raz dobrze.
Ale teraz z tą miłością do Orbana, to wygląda jak dupa od słupa. Ot, co się teraz Ziemkiewicze i TVP Info napocić muszą, czemu to jeszcze nie Budapeszt w Warszawie!
„Podczas konferencji Mateusz Morawiecki powiedział, że "osobiście jest zwolennikiem kary śmierci". Stwierdził, że wydał polecenie Zbigniewowi Ziobrze, by podwyższyć kary za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Odniósł się w ten sposób do sprawy maltretowanego Kamilka z Częstochowy.”
Chodzi o to zakatowane przez ojczyma biedne, zaszczute, torturowane dziecko.
Ech, czego się nie zrobi, żeby ugrać punkciki w głosowaniu. Choć pół punkcika. Choć ćwierć. A zwłaszcza w sytuacji, że po wyborczej przegranej grozi pierdel.
Tak traci się człowieczeństwo. Tak przestaje się być chrześcijaninem. Ale za to staje się pełną gębą katolikiem! Rydzykowym i Jędraszewskim…
Trzydzieści lat temu nie śniłem nawet, że rządy polskim Kościołem obejmą tacy poganie…
Warte prawie 2 mln zł "patriotyczne ławki", które sfinansował państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK), zostały zdemontowane i rozesłane po Polsce. Z odpowiedzi na zapytanie senatora Krzysztofa Brejzy wynika, że deski z tych instalacji trafiły do... jednego z nadleśnictw.
No i wiecie już, po co są te misie.
„Powiedz mi, po co jest ten miś?
- Właśnie, po co?
- Otóż to, nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skale naszych możliwości. Ty wiesz co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie, mówimy, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji – który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu, i co się wtedy zrobi?
- Protokół zniszczenia.
- Koniaczek?”
Wybaczcie, że używam aż tak wyświechtanego cytatu, ale co robić, jak PRL tak strasznie do parszywej zmiany pasuje. Wlazłem kiedyś nieopatrznie na jakieś bardzo młodociane forum, które dyskutowało o filmach. Panienka ubolewała, że humor Barei jest nie do zniesienia, bo naśladując montypythonowski absurd facio przesadzał. Dziewuszce urodzonej po 2000 roku nie przyszło nawet do głowy, że Bareja w zasadzie uprawiał dokumentalistykę. Gadu, gadu, pitu, pitu – i oto mamy odświeżenie doświadczeń: PRL był, jaki był, nie przypadkiem: jest coś takiego, jak polska dusza! Dajcie jej wolność rozwój, wolność i możliwości – a zadziwi świat; dajcie jej klapki na oczy, kołtuństwo, Gomułkę, Czarnka czy Kaczyńskiego, a też zadziwi – ale zgoła nie tak, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Bareja pasuje dziś bardziej do pisiej Kaczopospolitej, niż znany pisarz Sofronow do Związku Zdradzieckiego:)
„Gdy w środę rano Parlament Europejski (PE) debatował nad rolnictwem i unijnym Zielonym Ładem, szefa resortu rolnictwa UE, polskiego komisarz Janusza Wojciechowskiego, nie było nigdzie widać.
Jeden po drugim europosłowie zwracali się więc do Mairead McGuinness, unijnej komisarz ds. finansów, która była tam w jego zastępstwie. — Zastanawiam się, gdzie jest komisarz ds. rolnictwa i dlaczego chciał uniknąć tej debaty — mówił Norbert Lins, niemiecki eurodeputowany z centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej i przewodniczący komisji PE ds. rolnictwa. — Gdzie się ukrywa dziś rano?” [Onet.pl]
Tam, ukrywa się… Pomaga polskim „czynnikom” ustalić listę podmiotów, które zamiast przetarabanić ukraińskie zboże tranzytem, pohandlowały sobie nim na miejscu. A wiecie, to nie jest łatwa sprawa, takie ustalanie. To i z pięćdziesiąt lat może zająć, jak będzie drobiazgowe. Więc odpierdólta się od Wojciechowskiego i od zboża się odpierdólta.
Swoją drogą, co za pech: człowiek robi z siebie latami pajaca, krzywi tę mordę w TV jak pagliaccio, krzani rytualne brednie dla ciemnego luda, skacze z partyjki w partyjkę, poniża się przed jakimiś Kaczyńskimi o horyzontach fornala – i wreszcie jest! Jest! Synekura życia! Zarobki ustawiają do emerytury, prestiż jest, fura jest, szacun w remizach całego kraju jest… I wtedy – co za pech! – okazuje się, że trzeba było jednak znać jakiś język i coś na tej synekurce robić. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Chociaż na koncie się zgadza. Pecunia non olet, to inni smrodolet.
Swoją drogą: polityka kadrowa Wodza jest niezawodna. W razie czego wiecie, że zawsze się zawali i że pójdzie w górę najbardziej mierny, jak w PRL. Jest jakaś stabilizacja, czyż nie?
„Z korespondencji e-mailowej między europosłem PiS Joachimem Brudzińskim a jego przyjacielem, prezesem Polskiego Holdingu Hotelowego Georghem Cristescu wynika, że państwowa spółka remontowała mieszkanie polityka.” [Gazeta Wyborcza]
E tam. Waciki.
„W wyniku ataku, do którego doszło na terenie zakładów Mercedes-Benz w Sindelfingen zginęły dwie osoby. Rzecznik policji poinformował agencję DPA, że zabici to dwaj 44-latkowie. Wcześniej informowano o jednej osobie zabitej i jednej ciężko rannej.”
Dlaczego o tym piszę? Przecież takie wiadomości zdarzają się coraz częściej, obradzając w piętrowe spekulacje na temat pochodzenia sprawców, islamu, terroryzmu, „lewactwa” i całego tego propagandowego chłamu, który zalewa nas obecnie. Ale akurat w tej sytuacji mogę was troszkę od tego chłamu odciąć.
Bo sytuacja była tyle prosta, co przerażająca. Owszem, strzelał Turek, ale urodzony w Niemczech. Do dwóch innych Turków urodzonych w Niemczech. Facet był ewidentnie pieprznięty, co wynika z jego „Instagramów”. Od miesięcy się nakręcał. Wywalili go z roboty, więc pod pozorem zabrania rzeczy przemycił „klamkę” na teren zakładu i zastrzelił dwóch kolegów Turków ze swojej zmiany. Nie – nie za islam, hurysy, szariat, czy co tam siostry Karnowskie wymyślą. Za Erdogana. I – uwaga – wariaci zdarzają się wszędzie – ten był akurat PRZECIWNIKIEM Erdogana. Ofiary to ojcowie dzieciom, mili ludzie, choć z tym Erdoganem ciut niemądrzy. Czy naprawdę strzelał w imię Erdogana? A kto tam wariata zrozumie – zwracam uwagę, że go ZWOLNILI. Ale jest to świetny przyczynek i kamyczek na nasze własne podwórko: polaryzacja i bujanie emocji nie przyniosą niczego dobrego. Choćbyśmy (wybaczcie nieco rasistowską uwagę) – nie byli tak porywczy, jak Turcy. Zawsze znajdzie się jakiś szaleniec, który moźe kogoś zaszlachtować na scenie. Nie, nie mam przemyśleń rodem z niemieckich tabel rasy – ludzie wywodzą się po prostu z pewnej kultury, a w niektórych kulturach honor znaczy więcej, niż rozsądek. Brzmi znajomo?
Zapytacie – skąd to wszystko wiem? Ano stąd, że wszystkie osoby dramatu znałem osobiście, choć pobieżnie – i na miejscu zdarzenia byłem dwadzieścia minut po tragedii. Stąd wiem, jakie spustoszenia w mózgach próbują nam zrobić Ziemkiewicze, Karnowskie i Janeckie. Oni wam wyjaśnią, że to starcie kultur. Ja wam mówię, że to przerażający wariat. Oni się posiłkują ideą. Ja tym, co zobaczyłem. Komu uwierzycie? Mój Boże…
„W Domu Pielgrzyma w Lubniewicach (woj. lubuskie) wybuchł pożar. Proboszcz ks. Janusz Woźniak zauważył płomienie i wbiegł do budynku z gaśnicą. Gdy ją zużył, chwycił następną. Dzięki bohaterskiej postawie duchownego ogień został w porę opanowany. W środku znajdowało się troje dzieci.” [Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Sulęcinie]
Ksiądz chrześcijanin! Bohater! Miłujący bliźniego! A to dziwo…
Heheszki heheszkami (albo checheszkami, bo już zgłupiałem?) – ale niechże się ksiądz nie zmienia. Zawsze jest w mocy biblijna przypowieść o dziesięciu sprawiedliwych. Jednego już mamy.
„Procedury zadziałały prawidłowo do poziomu Dowódcy Operacyjnego Sił Zbrojnych gen. Tomasza Piotrowskiego, który nie wywiązał się ze swoich obowiązków. Decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem — powiedział Mariusz Błaszczak podczas konferencji prasowej w sprawie incydentu pod Bydgoszczą. Nie zaprzeczył, że znalezisko to rosyjska rakieta Ch-55”
Otóż uprzedzę domysły. Mam już pełen obraz sytuacji, jako ten, kto wrzuca te kroniki post factum. Ja już wiem, i wy już wiecie – ale i tak żeście się pewnie domyślali. Tak, Płaszczak kłamie. Wiedział od razu. Wy jeszcze teoretycznie nie wiecie (choć się domyślacie), ale ja już wiem, bo, jako się rzekło: post factum. Niemniej intuicja was nie zawiodła: Płaszczak łże jak pies próbując zrobić z wojskowych kozły ofiarne. A na razie się schowa i poczeka, aż przyschnie.
I wiecie co wam powiem, również post factum? Przyschnęło. Niewiarygodne. Przyschnęło. Czasem borykam się z tym trudnym wnioskiem, że nasz naród zasługuje na próby, którym jest poddawany [List do pisiowian, 2,40 - trzecia linijka. Zaraz po tym: „nadejdzie Mesjasz, zamieni wam wodę w tanie wino, wątpiących zmieni w faryzeuszy, a faryzeuszy w wielbłądy, co przejdą przez ucho igielne. Zaprawdę, powiadam wam: głosujcie, abyście nie żałowali ”.
No, już żałujemy. Jedyna nadzieja, że akurat to sekciarstwo nie skończy się zbiorowym samobójstwem, jak u „wielebnego” Jonesa. Byle do jesieni!
„Sąd w Petersburgu wymierzył 60-letniej emerytce Irinie Cybaniewej karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu za pozostawienie odręcznej notatki na grobie rodziców prezydenta Rosji Władimira Putina.” [Telegram]
Pesymiści powiedzą: „Kretyni niestety nigdy się nie nauczą”. Optymiści powiedzą: „Kretyni na szczęście nigdy się nie nauczą”. A ja powiem tak: pamiętacie przypowieść o dziesięciu sprawiedliwych? Przy tym księdzu przyszło mi to już do głowy: być może otacza nas więcej ludzi dobrych i odważnych, niż nam się wydaje… A co, jeśli całe to imperium z gówna i drutu wisi na takiej Cybaniewej? Może jest już stara, słabo widzi i słyszy (wiem, głupi żarcik, sam pukam w piąty krzyżyk, to mi wolno, jak Żydowi opowiadać szmoncesy), ale jest bardziej odważna, niż większość ludzi, których znam. Bogu dzięki świat może i nie jest jest wypełniony takimi Cybaniewymi, ale nadziany nimi, „jak dobra kasza skwarkami”. Dlatego, że populacja jest wielka, a zatem i jej ułamek zaczyna być duży. A dzielny przykład swoje waży! Chwała bohaterom! I bohaterkom:)
„Padło oświadczenie premiera Błaszczaka, ale do Kancelarii Prezydenta, do Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie wpłynął jeszcze ani żaden z personalnych wniosków i nie wpłynął również finalny raport, który mógłby być podstawą do decyzji prezydenta Andrzeja Dudy — podał szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot.” Muszę być bardzo powściągliwy. W obiegu publicznym krążą różne informacje, inne informacje krążą w obiegu niepublicznym. W tym momencie niespecjalnie mamy o czym rozmawiać — powiedział Szrot.”
Chodzi o generała Piotrowskiego. Tak, to on był odpowiedzialny za zdanie relacji o obcym obiekcie, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną tak zwanym „czynnikom”. A czynniki, jak to czynniki, bezmózgie glonojady: narobili, nie sprzątnęli, i się wylało. Piotrowski nie za bardzo może mówić, bo wojskowy, bo generalski sznyt, bo jest w wyższych szarżach coś takiego, jak honor (w co pragnę wierzyć). W związku z tym generał Piotrowski jest z góry na straconej pozycji. Wypełnił obowiązek, ostrzegał, zrobił co mógł i dostał co mu się należało od „prawa i sprawiedliwości”.
Żebyśmy się zrozumieli. Są osoby, z którymi niewiele mnie łączy. Na przykład z generałem Piotrowskim mało mnie łączy uwielbienie siły – bo on jest w końcu generałem, a ja takim lekko pacyfistycznym misiem. Niemniej generał piotrowski to z założenia predator, a ja – mameja. I, jeśli mnie dobrze zrozumiecie: oto predatorem wyciera sobie podłogę jakiś cywilny płaszczak. Rozumiecie napięcie? Rozumiecie namysł trepa nad każdym słowem, które opublikuje? Znowu post factum: nie wiem, czy Piotrowski jest genialnym trepem, czy po prostu niechcący mu się udało: ale poradził sobie nieźle. Nie wiem, czy dałbym sobie radę tak jak on, przy Płaszczaku. No ale jego w kocu wsparł Du*a:)
Zbliża się szczyt G7, który w tym roku odbędzie się w dniach 19-21 maja w Hiroszimie. Japonia przyjmie przywódców najpotężniejszych gospodarczo krajów świata. W związku z tym od ponad tygodnia wokół najważniejszych japońskich wysp pływają okręty Kubusia Puchatka. W misie – patysie się bawi. Są na tym świecie rzeczy stałe: na bandytów zawsze można liczyć, ci nie zaśpią.
„Kemal Kilicdaroglu, główny rywal Recepa Tayyipa Erdogana, powiedział w piątek, że jego partia ma konkretne dowody na odpowiedzialność Rosji za rozpowszechnianie treści, powstałych z użyciem technologii "deep fake", przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi.” [Reuters]
Też mi nowość. Sensacją by było, gdyby Rusy NIE PRÓBOWAŁY się wpieprzać w takie wybory swoimi brudnymi paluchami. Podobnie, jak sensacją by było, gdyby chińskie okręty NIE WYPŁYNĘŁY robić sodę na wodzie. A tak? Dzień jak co dzień, nieznośna ciężkość bytu, rzeczywistość skrzeczy.
„Arcybiskup Stanisław Gądecki za miesiąc będzie obchodził 50-lecie kapłaństwa. Trzej biskupi pomocniczy chcą w specjalny sposób podziękować szefowi Konferencji Episkopatu Polski za wieloletnią służbę. Planują zakup prezentu o wartości niemal 100 tys. zł. Skąd wziąć na to pieniądze? Od księży.” [Onet.pl]
„Złote, a skromne…”
„29-letni youtuber Trevor Jacob miał w 2021 r. umyślnie doprowadzić do katastrofy samolotu, by stać się popularnym na YouTube, o co oskarża go amerykańska prokuratura. Niedawno przyznał się, że po wypadku poukrywał fragmenty wraku, by utrudnić służbom przeprowadzenie śledztwa. Mężczyźnie grozi 20 lat więzienia federalnego (o zaostrzonym rygorze).” [The Guardian]
Chciałbym wiedzieć jedną rzecz. Jest taka masa socjologów, psychologów, behawiorystów – może oni przeprowadzają takie badania, może mają już coś pewnego na ten temat do powiedzenia? Bo ja chciałbym tylko wiedzieć, czy Internet i jego aplikacje generuje większe masy idiotów, czy może ich nie generuje, tylko pomaga zamanifestować idiotyzm tym, którzy byliby i bez niego. Innymi słowy: czy to medium kretynów tworzy, czy tylko pozwala im się policzyć. Moim zdaniem to arcyważne pytanie dla przyszłości całej ludzkości.
„Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podjął kroki zmierzające do odwołania prezesa gliwickiego Sądu Rejonowego Rafała Baranka — ustalił nieoficjalnie Onet. Wszystko po tym, jak o jego rzekomo niewłaściwym zachowaniu Ziobrze doniosła jego szkolna koleżanka, a dziś szefowa nowej KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka.”
Chodziło o to, że kuleżanka Ziobry, psiapsióła dobra, wysłała sobie pisemko do prezesa sądu z poleceniem, żeby ten zaniósł je w zębach do jednego ze swoich sędziów. A ten to olał, w wyniku czego psiapsiółka dostała grzywnę za niedostarczenie dokumentów sędziemu na czas. No jak tak można! Czy prezes naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tej jaskrawej oczywistości, że:
„— To pokazuje, że prezesi sądów są zależni wyłącznie od koleżeńskich układów. To jest parodia wymiaru sprawiedliwości — mówi Onetowi jeden z gliwickich sędziów, chcący zachować anonimowość.”
Zwracam uwagę na tę „koleżeńskość”. Rumiany Zbyś jest tak bezwstydny, że już nawet nie udaje, że chodzi o jakąś ideową reformę, albo kwestie merytoryczne. Ot, wystarczyło z nim w jednej auli siedzieć:) Mówią, że ryba psuje się od głowy – i faktycznie, prokuratura cuchnie już niebywale. Już o tych czterech pensjach, które sobie ten „prawy i sprawiedliwy” pobiera, choć w świetle polskiego prawa mu NIE WOLNO, to szkoda gadać – przecież załatwianie ambicjonalnych kaprych „kuleżanek” bez żadnej żenady jest jeszcze żałośniejsze… Zaczynam się bać, że to bagno jest już nie do posprzątania. Ktokolwiek to kiedyś przejmie i tak tej stajni Augiasza całkiem nie wyczyści. I to będzie największy dorobek „reform” Zerro.
Kukiz twierdzi, że jego start z list PiS czeka już tylko na formalne sfinalizowanie.
Niepotrzebnie. Ludzie wiedzą o tym już od roku, albo i jeszcze dawniej, na kij te „zaskakujące” potwierdzenia, to ja nie wiem. Każdy wie, do czego służą utensylia w wiadrze. Nadszedł ten moment, kiedy Przeprezes wyżnie Kukiza do końca. Ku chwale ojczyzny, rzecz jasna.
Michał Dworczyk, ówczesny szef kancelarii premiera ustalał z Robertem Bąkiewiczem, liderem narodowców taktykę ataku na Rafała Trzaskowskiego, kandydata na prezydenta w wyborach 2020 r. Pojawiło się to w „Poufnej Rozmowie”, czyli serwisie, który zamieszcza w sieci słynne wyciekłe wiadomości ze skrzynki mailowej Dworczyka.
Specjalistę od „krużganka oświaty” na pewno znacie. Chciałbym tutaj coś polecić: jest sobie taka polska komedia z 2022 roku, pod tytułem „Kryptonim Polska”. Borys Szyc to jednak aktor, więc potrafi, oj potrafi – szczególnie oddać to specyficzne połączenie mordy tęskniącej ze rozumem z peregrynacjami groźnego bałwana bez rozumu po tym jakże skomplikowanym świecie. Naprawdę polecam, bo to, co wydaje się zabawną komedyjką, wcale nie tylko nią jest.
Tak czy siak, zwaliwszy robotę na innych i nie musząc już opisywać konia, który jaki jest, każdy widzi (a naprawdę, wiem, że wygląd nie musi świadczyć o ludziach, ale w tym przypadku już na samą gębę wrzeszczącego Bąkiewicza robi mi się niedobrze, a co tu dopiero zgłębiać te ze trzy zwoje jego umysłu) – mogę zauważyć to, co w tej informacji jest najważniejsze.
To takich ludzi finansuje i dopieszcza „parszywa zmiana”. To takich ludzi chce też mieć po swojej stronie. To takimi ludźmi także wykonuje swoją brudną robotę. I nie miejcie złudzeń – jeśli utrzyma się przy władzy, ci ludzie będą jej coraz bardziej potrzebni. A może tym razem, wyjątkowo, byśmy się czegoś z historii nauczyli, hę?
„Wiktor Wodołacki, deputowany do rosyjskiej Dumy Państwowej został ranny w Ługańsku, ale nie na skutek ostrzału, jak mogły początkowo sugerować rosyjskie doniesienia.”
Bałwan chciał się popisać i przed płonącym budynkiem wygłaszał – jak to piszą dowcipnisie – „płomienną przemowę”. W trakcie tego błagonarodnajego aktu spadły na niego… cegły.
Gdyby nie bezmiar ukraińskich ofiar, cieszyłbym się tą bezustanną kompromitacją Mordoru: naprawdę najwyższa już była pora, żeby przed oczami świata (szczególnie zachodniego) odczarować ten pijany bardak. Leży w tym szansa nie tylko dla świata, ale i dla tego bardaka – że nim w końcu być przestanie. Ale, jako się rzekło, trudno się cieszyć wiedząc, co przeżywają (i czego nie przeżywają) Ukraińcy.
Ukraińcy zestrzelili „Wunderwaffe” Fiutina: super, duper, hipersoniczną rakietę „Kindżał”. Ot tak, „Patriotem”. Przypomina mi się scena z „Dyktatora” Barona Saszy Cohena: tym razem wielki przywódca narodu musiał zalecić niewłaściwe czubki w rakietach... No cóż, „Aladeen”. Albo „Aladeen”…
https://www.youtube.com/watch?v=0mUbmJ1-sNs
https://www.youtube.com/watch?v=NYJ2w82WifU
A tymczasem z terenu Białorusi wleciał sobie nad Polskę… balon tym razem. I nijak go nie mogą znaleźć. Zaskoczeni? Ja nie bardzo, bo pamiętam słowa Płaszczaka: „Zbudowaliśmy wielowarstwowy system obrony przeciwlotniczej. Mamy Pioruny, zestawy Pilica, Małą Narew i Patrioty. Dzięki staraniom rządu PiS nasze niebo jest bezpieczne. Nie musimy przystępować do proponowanych przez Niemcy programów zakładających budowę mniej zaawansowanego systemu” A przecież wiadomo, że jak pisi polityk coś mówi, to jest dokładnie odwrotnie. Potrzebujemy. No i cóż, rzeczywistość jakoś nie chce się przystosować do partyjnych instrukcji, no co za pech… O. Już dwa obiekty wleciały. Tia…
„Polska prokuratura bada rolę Gerharda Schroedera w przygotowaniach Rosji do ataku na Ukrainę. W obrębie zainteresowań prokuratury jest to, czy były kanclerz wykorzystał swoje stanowisko w rosyjskich koncernach energetycznych do wywierania nacisku na UE i Ukrainę.” Szkoda, że to ziobrowa prokuratura. Bo sam ruch jest sensowny i słuszny, tyle że zostanie przez parszywą zmianę spieprzony dla wewnętrznych gierek – jak wszystko, czego się tknie. Szkoda.
Prawo i Sprawiedliwość zrobiło sobie konwencję na start kampanii. Zwieźli autokarami sektę i nazwali to „Programowy Ul”. Że tacy pracowici, rozumiecie:) Wydaje mi się, że opozycja mogłaby troszkę z tego programowego wydarzenia uszczknąć. Na przykład tę nośną myśl, że niektórym pisim trutniom naprawdę należy się ul…
W kenijskim lesie Shakahola śledczy ekshumowali w sobotę kolejne 22 ciała — poinformowały władze. Tym samym liczba śmiertelnych ofiar Międzynarodowego Kościoła Dobrej Nowiny, który nakazał swoim wyznawcom głodzić się na śmierć, wzrosła do 201. A to akurat chyba zaszło bez Internetu. Pal diabli głupotę dorosłych, którzy zagłodzili się na śmierć. Ale tam były też dzieci. Nie wiem, jak spotkanie z Jezusem, ale mam niestety przekonanie, że za to, co cierpią dzieci od tysięcy lat, całej ludzkości należy się Piekło. Oby nie istniało, mówię wam…
Na warszawskim Okęciu lądował sobie samolot rejsowy. W trakcie tego najbardziej newralgicznego w każdym locie momentu około trzydziestu metrów od samolotu przeleciał sobie dron wielkości szybowca. Z góry wam powiem: to nie ostatni taki incydent. No – tu już pretensje nie do Płaszczaka. Za to dopowiadają całkiem inne instytucje pisiego państwa: „- Żadne lotnisko w Polsce nie ma zakupionego systemu antydronowego. To piloci są zobowiązani, by szukać na niebie obiektów innych niż samoloty – mówił na konferencji w Sejmie poseł KO Dariusz Joński, który skomentował doniesienia o systemie ochrony przeciw dronom, a właściwie jego braku. Natomiast według Macieja Laska, również polityka KO, „nie można powiedzieć, że polskie niebo jest bezpieczne”. – Jeżeli rezygnujemy z systemów umożliwiających detekcję dronów, to systemów umożliwiających detekcję dronów, to wszyscy pamiętamy, czym skończyło się zderzenie samolotu nad Nowym Jorkiem z ptakami – stwierdził.” [Interia] „Dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych „ze względów bezpieczeństwa” na początku 2022 roku prosił Polską Agencję Żeglugi Powietrznej o utworzenie systemu zarządzania ruchem dronów. Według ustaleń, plan zakupu radarów z wolnej ręki najpierw „udaremniono”, a następnie zrezygnowano z ogłoszenia przetargu. „Najtańszy zestaw radarów miał kosztować 3,6 mln zł. W tym samym czasie prezes agencji przeznaczyła dziesięciokrotnie wyższą kwotę na nagrody dla podwładnych” [tvn.24]
I w zasadzie wiecie już wszystko…
O, Kaczyński nabrał już w ulu miodku… Słuchajcie, słuchajcie, skurwereny, głosujta, a z pińcet plus będzie osiemset. Pan Kaczyński da. Po wyborach:) Ludzki pan. No i pozamiatał Tuska. Choć chyba nie do końca, bo Tusk stwierdził, że to w zasadzie rewaloryzacja inflacji i że dawaj pan panie Kaczyński teraz, ty nasza królowo ula, a opozycja zagłosuje „za”. Teraz, a nie po wyborach. Ojej, i jakoś ten „miodek” troszkę królowej w żuwaczkach skwaśniał:)
„Mateusz Morawiecki oraz Elżbieta Witek otrzymali od Narodowego Banku Polskiego cenne monety kolekcjonerskie. Ich wartość to kilka tysięcy złotych. Nie jest znany oficjalny powód, dlaczego Adam Glapiński zdecydował się obdarować wspomnianych polityków tak cennym podarunkiem.” [Rzeczpospolita]
Przecież przy politycznej skali jumactwa, z jaką mamy obecnie do czynienia, to jakieś śmieszne drobne są, niewarte wzmianki. Ot, nomen omen – bilon. A dlaczego dostali? Bo tak. Nie interesujta się, wójta w dupę pocałujta.
Pierwszą turę wyborów Turcji niestety wygrywa Erdogan. Niewielką przewagą, ale wygrywa. No cóż, głupcy są po świecie poutykani dość równomiernie.
O, wypłynął nowy miodek z uch… znaczy z ula: „Podczas konwencji programowej Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zapowiedział zniesienie opłat za autostrady. Czy to oznacza duże obniżki dla kierowców? Okazuje się, że nie. W Polsce są tylko dwa odcinki autostrad państwowych, na których pobierane są opłaty, a najwyższa cena za przejazd tą dłuższą to 16,20 zł” Tyle że szanpan Prezes obiecał coś, o czym jeszcze z samymi zainteresowanymi nie gadał. Zarządcy dróg, którzy pobierają opłaty, jak jeden mąż twierdzą, że nic nie wiedzą. A skoro pobierają opłaty na podstawie umów z państwem, ponieważ po to te drogi budowali – to aby te fragmenty były bezpłatne, państwo będzie musiało się wykupić. A skoro obietnica już padła, to jeżeli Kaczyński będzie jej chciał dotrzymać (co wcale po wyborach nie jest takie pewne), to cena za to będzie odpowiednio wyższa, nie ma przebacz. I tak oto budżet państwa znowu wydrenuje kieszenie obywateli, żeby za to zapłacić. Czyli jak z całą resztą tej bogatej oferty naszych pszczółek: żeby dać 500, muszą zabrać siedemset. A lud ma się cieszyć i głosować. I naprawdę nie muszą się na to nabrać wszyscy kierowcy jeżdżący tymi fragmentami autostrad. Wystarczy parę procent najgłupszych. Koniaczek?
Po inne teksty (bardzo niepolityczne) zapraszam na stronasimona.wordpress.com
Komentarze
27 czerwca 2023, 14:05
27 czerwca 2023, 14:18