Polub NaszePanstwo.pl na   

Kronika wypadków żałosnych III (01.03.2023 – 10.03.2023)



Wybaczcie kolejną ścianę tekstu. Ale we wszystkich w nas kipią drożdże narodowego wzmożenia, i, kiedy wybuchną, odważcie się borykać z tym:

01.03

          Jak donosi TVN24, prokuratura zajęła się wreszcie kwestią maili, które wyciekły z prywatnej skrzynki Michała Dworczyka, podczas gdy był on szefem kancelarii premiera. Wiadomości od Dworczyka hulają sobie po Internecie od dwóch lat. Gdyśmy czytali w nich tylko o tym, jak chłopaki kombinują, co by tu nakłamać, jak ręcznie posterować telewizją, albo kogo zatopić pomówieniem, to i tak wnosiło to kolejne tony szlamu do i tak niemile woniejącego pisiego bagna. Od ośmiu lat wydaje się, że w tym grajdole niemoralnych technokratów złodziei wynajętych przez niemoralnych sekciarzy nie może już cuchnąć bardziej – lecz z każdym miesiącem okazuje się, jak bardzo nie docenialiśmy możliwości, że owszem – może.
Problem polega na tym, że w wiadomościach tych pojawiły się także informacje tajne. Także niezwykle ważnego znaczenia dla całego NATO. Na prywatną skrzynką Dworczyka (a potem szło to dalej) wysyłał tajemnice państwowe dotyczące obronności całego NATO niejaki pułkownik Gaj. Taki doradca Dworczyka i Pinokia do spraw obronności.
Pułkownik Gaj znany jest z tego, że w początkowej fazie napaści na Ukrainę przyjął postawę życzliwości wobec Rosjan i także z tego – co mnie zaskoczyło akurat jakoś najmniej – że z emerytury ściągnął go do tych „doradzań” sam Antoni Macierewicz, gdy był ministrem obrony. Podejrzewam, że nie dziwi to nie tylko mnie.
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożyło dwóch posłów opozycji: Cezary Tomczyk i Adam Szłapka. Zrobili to kilkanaście miesięcy temu do prokuratury, która podlega Ziobrze, zatem prokuratura zajęła się sprawą błyskawicznie… he, he, żartuję rzecz jasna, szutki sobie robię. Po raz kolejny została zastosowana metoda praktykowana przez pislamską sektę od lat: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz?”
Wszystkie poprzednie rządy próbowały gasić afery, ktoś tam się do dymisji podawał, ktoś tam mataczył, jakieś tłumaczenia były, konferencje prasowe… A ci? Nic. Nic się nie stało i nic się nie dzieje. Kamienne twarze grające z nami w durnia. Jedyne, czego się dowiedzieliśmy, to że nie komentują i że to w ogóle nieprawda.
Choć na samym początku te nieudaczne imitacje polityków same się parę razy wsypały, że te maile to prawda (na przykład Brudziński potwierdził autentyczność maili do siebie, zanim ktoś wytłumaczył łysej – nomen omen – pale, żeby zapomniał, gdzie wisiał płaszcz).
          Przypominam, że to ci sami ludzie, którzy tracili przytomność z oburzenia i zapluwali się po przekrzywione dekle z podsłuchów u Sowy, na których nie było nawet jednej setnej tego gównotoku, co w mailach jednego Dworczyka. To bezczelność zapierająca dech w piersiach: łamanie konstytucji, podejrzenia o zdradę kraju, książki które bogatą dokumentacją pokazują agenturalne powiązania ministra obrony, albo samego szefa kaczej rewolucji kulturalnej, doniesienia do prokuratury i co? No i idź pan szukać swojego płaszcza gdzie indziej. I tak latami.
Cóż zatem się stało, że ziobrowa prokuratura coś tam niemrawo zaczęła w sprawie gmerać? Gdyby chodziło tylko o Dworczyka i Pinokia z jego doradcami, to Ziobro już dawno smażyłby tę pieczeń: albowiem Morawiecki z Zerem kochają się wzajem, jak psy dziada w ciasnym zaułku. Niemniej Zero, choć dość głupawy, to jednak nie na tyle, żeby nie skumać, iż ta bomba może porazić także jego i cały ten żoliborski układ niemiłościwie nam panujących złodziei i kłamców. Dobrze pamięta, jak sam uczestniczył w niszczeniu poprzednich rządów. Cóż zatem zmusiło go do wezwania swoich niezależnych prokuratorów i pokornego nakazania Ich Niezależnościom wszczęcia sprawy po kilkunastu miesiącach od zawiadomienia?
          Ano, jak ćwierkają wróbelki, razem z prezydentem Bidenem przyjechało paru smutnych panów w ciemnych garniturach, którzy porządkują mu papierki i zasugerowało tu i ówdzie, że różne pułkowniki Gaje i inne nawiedzone osobistości o obłędnym wejrzeniu wykwalifikowanego wariata, włamujące się do siedzib NATO wytrychem, przekazujące tajne dokumenty do tłumaczenia tłumaczce pracującej także dla ambasady rosyjskiej i szastające tajnymi dokumentami NATO na prywatne skrzynki w przeddzień konfliktu o wadze niewidzianej od ponad pół wieku – to może taki średniej jakości pomysł?
Nikt przytomny rzecz jasna nie oczekuje, że ktoś tu cokolwiek naprawdę wyjaśni. Tego można się spodziewać ewentualnie po upadku kaczej sekty. A jest to raczej pewne: po tych ośmiu latach nabroili tyle i w tylu dziedzinach, że żaden przyszły rząd, jaki by nie był, nie będzie sobie mógł pozwolić na jakąkolwiek „grubą kreskę”. Bo żeby cokolwiek ratować z tego bagna, trzeba będzie określić jego skalę i głębokość. A śmiem twierdzić, że ta stajnia Augiasza, która zalewa nas potokami pisiego szamba dziś niczym z motopompy – to przy tym, CO DOPIERO WYJDZIE NA JAW – może być jeno jasnym wspomnieniem źródlanej czystości.

          „Posłowie KO Kamila Gasiuk-Pihowicz i Arkadiusz Myrcha zawiadomili Prokuraturę Rejonową dla Warszawy Śródmieścia o możliwości popełnienia przestępstwa przez Stanisława Piotrowicza i Roberta Pelewicza. Chodzi o ujawnione przez "Gazetę Wyborczą" nagranie o próbie sfałszowania egzaminu na aplikację sędziowską córki byłego parlamentarzysty PiS, a obecnie sędziego Trybunału Konstytucyjnego.
"Nie ulega wątpliwości, że Stanisław Piotrowicz wykorzystał pełnioną funkcję oraz status senatora RP do podżegania oraz wywierania wpływu na inne osoby w celu osiągnięcia korzyści osobistej dla swojej córki" — napisali posłowie opozycji w piśmie do prokuratury. [Gazeta Wyborcza]

Patrzcie, jak można pięknie żyć! Pan stanowojenny prokurator Piotrowicz, oskarżający ówczesnych opozycjonistów, potem bredzący o „ciumkaniu” dzieci przez księdza z Tylawy jako niewinnej zabawie, a potem jeszcze podsuwający egzaminatorom swej córki jakże wzmożony moralnie pomysł, żeby wypełnili za nią arkusz egzaminacyjny.
Przy takim wachlarzu zasług nasza parszywa zmiana nie mogła go uczynić niczym mniej, niż sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Choć może niedługo Jędraszewski poszepcze tu i ówdzie i będą jeszcze przyznawać sobie poza orderami status świętego.
Chłodnym okiem patrząc – a wiadomo, że to trudno, bo jesteśmy w to bagno niejako uwikłani – pisia sekta jest wprost fantastyczna w skali swej bezczelności i braku zahamowań. Z zewnątrz to może wyglądać naprawdę imponująco.

          Minister spraw zagranicznych Finlandii Pekka Haavisto opowiedział, jak rozmawiał z ministrem spraw zagranicznych Białorusi Uładzimirem Makiejem przed śmiercią, a ten zwierzył mu się ze swoich obaw o aneksję Białorusi przez Rosję. „Pot spływał mu z czoła”.
Ale już się bidulka minister nie martwi. Jakoś tak, dojadła żyźń, nie żyje chłopina. Dziwne, nie? Pot już mu z czoła nie spływa. Ale co pożył w zimniokach, to jego.

          Pamiętacie te piękne dotacje z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju: 55 mln zł dla spółki 26-latka oraz 123 mln zł dla białostockiej firmy, o których pisałem niedawno?  Posłowie KO Dariusz Joński i Michał Szczerba przyjrzeli się bliżej sprawie i rozrysowali w sejmie zgrabniutką mapkę, na której pokazali sieć powiązań między tymi spółkami a Partią Republikańską.
A co, myśleliście, że Bielan wytrwale robi z siebie taką glistę publicznie za darmo?!
Taki na przykład jego asystent. Ma tam w tym NCBiR etacik. Tak ważny, że wcale tam nie przychodzi nawet. Nie przychodzi za 24 tysiące miesięcznie.
Rozumiecie pokusę? Nie dość, że dostajecie miesięcznie prawie dwadzieścia pięć patyków za kiwanie palcem w bucie, to jeszcze jesteście prawdziwym Polakiem i patriotą, stojącym na straży odwiecznych redut i tradycyjnych wartości. Broniącym moralności i pouczającym przeciwników o ich zgniliźnie moralnej. No serio, głupi by nie brał, nie?
Ładną nam Polskę urządził żoliborski zbawca. Zdolny sukinkot, w osiem lat skupił jak w soczewce wszystkie wady narodowe Polaków z ostatnich trzech wieków. Choć, bądźmy sprawiedliwi: z zaciśniętymi zębami intrygował najpierw wytrwale przez poprzednie niemal lat trzydzieści.

02.03

          „Putin planował obalić rząd Mołdawii, wywołując najpierw zamieszki przed meczem piłkarskim Sheriffa z Partizanem w Kiszyniowie. Do takich ustaleń dotarli dziennikarze śledczy norweskiego magazynu "Josimar". W Mołdawii rośnie napięcie — we wtorek na ulice wyszli zwolennicy partii Szor, doszło do zatrzymań.” [Onet.pl}
Dodajmy, że partia nazywa się „Szor” po jednym tamtejszych złodziei, oligarsze pochodzenia rosyjskiego, który zdążył już okraść ten kraik na ponad miliard dolarów. I teraz odwdzięcza się Fiutinowi, bo na co komu i dziesięć miliardów dolarów, kiedy nieszczęśliwie wypadnie przez okno w piwnicy?
A oszalała ze strachu nabotoksowana imitacja Stalina nie może już odpuścić żadnej okazji do zrobienia krzywdy, komu tylko się da – Szorowi, Ukrainie, Mołdawii, Gruzinom, Bałtom i Polsce, jeśli się da… Komukolwiek, kto da tylko jeszcze parę lat życia i brak komunikatu o „stanie zdrowia, który uniemożliwił dalsze pełnienie obowiązków, pogrzeb w czwartek”


          Łukaszenka odgrażał się, jakiej to on nie ma obrony przeciwlotniczej i jak to będzie wspomagał pyrami głodujące kraje Zachodu (ruska propagandystka Skabiejewa w ichniej telewizyjnej szczujni twierdzi, że Anglicy w restauracjach podają już z braku mięsa wiewiórki). No i jego własna partyzantka – wyobrażacie sobie, białoruska partyzantka! Te postsowieckie buce doprowadziły się do zawiązania nawet tak nieprawdopodobnego bytu! – wprowadziła na lotnisko pod Mińskiem drona z ładunkami wybuchowymi, posadziła go na ruskim samolocie AWACS i wysadziła go. Samoloty AWACS to latające centra obserwacji i dowodzenia (te z wielkimi talerzami radaru „na grzbiecie”). Potężne bezwychodkowe imperium nabotoksowanego miało takich bodajże ze trzy – to teraz ma dwa
Myślałem, że najśmieszniejszym konfliktem była wojna rosyjsko japońska z początku XX wieku (lekko frywolne artykuliki na ten temat polecam pod tym adresem: https://m.joemonster.org/art/65312 i https://m.joemonster.org/art/65359, ktoś to naprawdę dość zabawnie opisał)
Ale ta obecna putiniada, tragiczna dla tysięcy ofiar i przybierająca powoli w okopach formy niewidziane od I wojny światowej – to w sensie militarnym jakaś parodia: pełna kompromitacja moskiewskiego imperium z gówna i drutu. I pomyśleć że toto chciało być „mocarstwem”. Gdyby kiedyś w Księdze Rekordów Guinessa pojawiła się kategoria „największa autokompromitacja w dziejach” – to nie wyobrażam sobie innego kandydata do pierwszego miejsca. W zasadzie to powinno zajmować całe podium, wszystkie pierwsze miejsca ex aequo, a potem jeszcze długo, długo nic.

          „Przypadkowo natrafił na skarb. Dzbanek był wypełniony monetami sprzed 400 lat”
Czy to jest ważna informacja? Pozornie nie, ale dla mnie jednak dość ważna. Co jakiś czas coś takiego się powtarza i to jest skandal, że to nie jest informacja o mnie.

03.03

          Załoga Space X dotarła na stację kosmiczną ISS. Z czterema kosmonautami na pokładzie, w tym jednym ruskim. Mimo panujących obecnie napięć.
Wnioski? To wielkie imperium z gówna i drutu, które porwało się na odbudowanie swych dawnych stref grabieży i wpływów z czasów ZSRR, nie potrafi ściągnąć kosmonautów z poprzedniej ekipy pół roku po terminie. Ich moduł stacji ogrzał się już miejscami do ponad sześćdziesięciu stopni (uderzenie mikrometeorytu doprowadziło do wycieku płynu chłodzącego) – a oni nie potrafią nic z tym zrobić, bo chwilowo są zajęci zrobieniem ze swojej drugiej armii świata pierwszej armii na Ukrainie.
A PRYWATNA firma Elona Muska radzi sobie z tym bez problemu.
No to „szerokaja strana, gdie tak wolno dyszyt czieławiek” jest już nawet węższa, niż prywatna firma jednego zachodniego egotyka:)

          Prezydent Sopotu Jacek Karnowski był sobie inwigilowany programem „Pegasus” przez obecnie niemiłościwie rządzących nami bandytów. A to z tego powodu, że ich nie lubi i jest w opozycji, oraz przygotowywał kampanię wyborczą do senatu.
„To jest skandal, który trudno objąć. Tu powinien wejść prokurator, powinny wejść wszelkie możliwe komisje śledcze — mówiła w "Onet Rano" posłanka Platformy Obywatelskiej Agnieszka Pomaska. To reakcja na doniesienia, że prezydent Sopotu Jacek Karnowski miał być podsłuchiwany, gdy przygotowywał ostatnią kampanię opozycji do Senatu”.
I co? Tak, zgadliście, to już nawet dość nudne: Nie mamy pańskiego płaszcza. Pańskiego płaszcza nie mamy. Płaszcza pańskiego nie mamy. Płaszcza nie mamy pańskiego. Pańskiego nie mamy płaszcza…

          Rosyjskie „mobiki”, czy, jak z czysto polskim humorem się mówi – „zmogilizowani”, wysyłali do swojego „dobrego cara” rozpaczliwe filmiki z błaganiem. No bo jak to tak? Mają po ponad czterdzieści lat, mieli iść do obrony terytorialnej, a nie na front, całe ich szkolenie to było dwadzieścia minut nauki czołgania w błocie, a teraz są na froncie? O, dobry carze, twoi źli bojarzy cię oszukują, zlituj się wasza miłosti, pamiłuj, hospodar.
I tak sobie rezerwiści z Irkucka po takim filmiku zostali przez swojego „dobrego cara” wysłani na pierwszą linię do „miasorubki”.
Przeżyło dwóch.
Ci ludzie niczego się nie uczą. Niczego. Choć z drugiej strony cały sprężony w ogłupiającym wysiłku aparat państwowy nie ustaje w wysiłkach od kilkuset lat, żeby ludność tam pozostawała ogłupiałą, ciemną, prymitywną, pijaną masą.
Ot, „imperium”…
Nabotoksowany rozkazał, żeby autorów takich filmików słać od razu na pierwszą linię do przemielenia.
Jakże jednostajne w swoim braku fantazji i w swoim tępym prymitywizmie jest zło… Ale teraz przynajmniej wiadomo, że nabotoksowany stawiał sobie biuściki Stalina na kremlowskich biureczkach nie na wyrost. Wot, kakoj maładiec!

          „Tragiczną wiadomość przekazała posłanka Magdalena Filiks w swoich mediach społecznościowych. 17 lutego zmarł jej syn Mikołaj. 8 marca skończyłby 16 lat. W sprawie jego śmierci wszczęła śledztwo prokuratura” [Radio ZET]
To na razie sucha informacja. Bomba dopiero wybuchnie. Ja jednak, pisząc niniejszą kronikę siłą rzeczy post factum wiem już, co się będzie przez następne parę dni w tej sprawie działo…
A nie jest to bynajmniej sprawa, która się zakończyła, lub zakończy w najbliższej przyszłości. Jak już wielokrotnie dawałem temu wyraz, niewiele mnie już może w niemoralności pisiej sekty zaskoczyć: możnaby rzec, że w skurwieniu pobili już takie rekordy, że teraz dopisują już tylko poboczne wątki do znanej historii. Jednakowoż co czas jakiś pojawiają się szczególne czarne punkty tego skurwienia, jego piki, szczyty, koszmarne konsekwencje. Kiedy dochodzi do wydarzeń najtragiczniejszych, pokazujących najbardziej namacalnie całe zło zasiane przez ten niewydarzony politycznie i moralnie projekt nienawistnika z Żoliborza. Kiedy cała machina służąca kłamstwu, złodziejstwu, utrzymaniu władzy, nepotyzmowi, nienawiści – doprowadza do śmierci dziewięćdziesięciu sześciu ludzi w katastrofie lotniczej. Zastrzelenia posłanki. Zawiśnięcia byłego wicepremiera. Zasztyletowania prezydenta miasta.
Wreszcie do samobójstwa bezradnego dziecka z traumą.

          Historia jest tyleż prosta, co tragiczna. Posłanka Filiks jest jedną z najbardziej znienawidzonych przez obecną władzę przedstawicielek opozycji, ponieważ jest jedną z czołowych działaczek KOD. Jednakowoż posłanka Filiks ma nie tylko tego pecha w życiu, jeśli można tak nazwać poważne nieszczęście: niestety w jej kręgu towarzyskim pojawił się działacz z PO, który okazał się być pedofilem. Pedofilem, który skrzywdził jej dziecko.
Sytuacja tragiczna, pedofila aresztowano, obecnie siedzi w więzieniu.
Ale nie zapominajmy, że obecnie rządzą Polską ludzie, którzy pasąc się na niej popełnili już tyle nadużyć, przestępstw i zbrodni, że nie mogą pozwolić sobie na utratę władzy w obawie przed karą. Zrobią więc wszystko, popełnią każdą podłość, zniszczą każdą przyzwoitość i niewinność, byle tylko ubić choć jeden punkcik w wyborach u ciemnoty. Nie zawahają się przed żadną podłością, kłamstwem, bigoterią; nie zawahają się przed prostym pragmatyzmem cynicznego zła.
Ale tym razem przesadzili.
Zachciało im się pokazać, jaka ta opozycja niemoralna, bo zdarzył się w niej pedofil. I zaplanowali akcję. Skoordynowaną. Rozkoszną. Orgiastycznie złą.
Da się dopieprzyć Filiks, a jednocześnie pokazać, jaka ta KO zła i pedofilska…
I włączyli swoje mierne pacyny do tej mokrej roboty: niejaki Tomasz Duklanowski, szef publicznego Radia Szczecin, który wcześniej był ani be ani me w dziennikarstwie, bo robił błędy ortograficzne i w ogóle prymityw, a został dyrektorem. Bo tworzył reportażyki o „totalnej opozycji”.
On ujawnił jako pierwszy informacje, które mogły łatwo naprowadzić na Mikołaja Filiksa, jako ofiary pedofila.
Ale, ciekawym trafem, podobne informacje pojawiły się w szczujni pt. „TVP Info”… dwie minuty wcześniej.
Wszystko skuchwysyny zaplanowali i zgrali. Żeby poględzić o „zdegenerowanych środowiskach lewicowo liberalnych”.
Lud odebrał przekaz. Także oczami i uszami młodocianych hejterów ze szkoły i otoczenia Mikołaja. I – po koszmarze jaki zaznał od pedofila – zaczął się koszmar zaszczutej ofiary.
Mikołaj Filiks odebrał sobie życie.
Mając lat szesnaście.
I nic nie było tego warte, Rachoniu i Klarenbachu. Ani wasz kredyt, ani nedęte ego.
I nic nie było tego warte, Jarosławie Kaczyński. Ani twoja uraza do Wałęsy, ani twój kompleks kryptogeja mniemanego geniusza.
I nic nie było tego warte, niezliczeni aparatczycy i odbiorcy apanaży z nadania PiS: ani wasze synekurki, ani nędzne stołki, ani błyszczenie przed sąsiadami audi w skórze albo wakacjami w Stanach.
I nic nie było tego warte, drodzy ciemni wyborcy PiS: ani wasze Chesterfieldy za friko, ani to, że nie musicie ruszać dupy do roboty, bo dobry wujek Jarek dał pińcet plus, ani to, że wreszcie poczuliście się lepsi, niż te głupie profesury.
Nic nie było tego warte. Tego życia.
Jaccuse! Wy gnoje…

Ale to nadal za mało podłe jak na niepodległość Polaków. Nadal za mało skomplikowane. Za mało przewrotne, za mało paradoksalne, w polskie cechy narodowe obfite. Ta przerażająca afera, obnażająca cały nihilizm moralny obecnie rządzącego obozu, to przecież jeszcze w polskim domu wariatów za mało. Za mało! Słyszycie, widzicie:  to nadal za mało! O czym przekonamy się niebawem za sprawą pewnego reportażu w TVN24…

04.03

          W mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie ze spotkania Władimira Putina z 17-letnim synem Kadyrowa Achmatem na Kremlu. Media (naturalnie te wolne, a nie rosyjskie) zaczęły spekulować, czy przypadkiem Fiutin nie szuka następcy jowialnego czeczeńskiego kozojebcy.
Coś jest na rzeczy, albowiem ten durny czeczeński mitoman i bandyta spuchł ostatnio niemożebnie, nosi jakiś dziwny aparacik na palcu (najprawdopodobniej pulsyksometr), ponoć wysiadły mu nerki i próbuje go z tej nagłej przypadłości wyleczyć jakiś znany nefrolog, z Egiptu bodajże.
Coś mi się zdaje, że Kadyrow wypił na Kremlu o jedną herbatkę za dużo. No cóż, żyje ze swoim lekko zestresowanym nabotoksowanym kumplem w tej krainie, „gdie tak wolno dyszy…”, zresztą, już to znacie. Sami dla własnej władzy przywrócili sobie Piekło na Ziemi. Szkoda, że także przy okazji prawie dwustu milionom ludzi (włączając na przykład Ukraińców i Gruzinów).

06.03

          „Gdy komisja ds. prawnych debatowała nad kontrowersyjną ustawą o "zagranicznych agentach", w gruzińskim parlamencie doszło do gwałtownej bójki. Według krytyków przepis jest wzorowany na regulacjach obowiązujących w Rosji. Przeciwko jego wprowadzeniu protest odbył się także przed budynkiem parlamentu” [Reuters]
To ruskie prawo mówi, że jeśli w jakimś podmiocie jest ponad 30% kapitału zagranicznego – to jest to już zagraniczny „agent”. Zwróćcie uwagę na nomenklaturę: nie „instytucja”, nie „joint-venture”, nie, co to, to nie, od razu  – „agent”. Sowiecka szkoła robienia ludziom wody z mózgu.
I wbrew pani prezydent Gruzji Salome Surabiszwili, oraz wbrew opinii publicznej w gruzińskim parlamencie znalazło się dość deputowanych, którzy mieli w sobie ruskiego nie 30%, a sto. Zostawmy na boku rozważania, który przekupiony, który zastraszony, a który głupi. Metody stare jak świat: u nas doprowadziły do rozbiorów. Co jest warte zauważenia? Ludzie wyszli na ulice i zaprotestowali tak skutecznie, że ustawa upadła.
A sytuacja bynajmniej nie jest tam prosta. Biedna Gruzja znalazła się między młotem a kowadłem: dotąd lawirowała między samymi wrogami. Konflikt z muzułmańską Abchazją i Osetią Południową (wspieranymi na przykład przez Pakistan) zmusił chrześcijańską Gruzję do współpracy z – przynajmniej nominalnie – chrześcijańską Rosją. Ale cóż to za chrześcijański obrońca, który jest jednocześnie diabelską emanacją wszystkich jeźdźców Apokalipsy? I sam cię może zeżreć i pozbawić granic?
Gruzini byli co najmniej tak ostrożni, jak Mołdawia – ale ten jawny akt narzucenia putinowskiego bezprawia sprawił, że dostali piany na ustach i zaczęli rzucać na ulicach koktajlami mołotowa i wymachiwać flagami UE.
Bo – rozumiecie – to azjatyckie z racji położenia państewko chce być w… UE. Ot, maładiec Fiutin, same dyplomatyczne sukcesy. Kto żyw w okolicy przypomniał sobie, czemu trzeba niezwłocznie spyerdalać przed ruskim mirem, a chybko, nawet wszy nie zostawiwszy.
Widzę przed sobą tę starszą kobietę, która wymachuje flagą UE, oblewana zimnym strumieniem wody z policyjnej suki. Zdjęcie właśnie trzeci raz obiega Internet i się niezwykle rozpędza jego grawitacją.
Tak. Ona wymachuje tą „szmatą”, pani Pawłowicz. Tą „szmatą”, która w najgorszych opałach kojarzy się ludziom z rajem na ziemi.

          Walki w Bachmucie przypominają najczarniejsze karty I Wojny Światowej spod Verdun czy Ipres. Całe miesiące walk o każdą piędź ziemi i stosy trupów wysyłanych na rzeź. Rosjanie zrobili z Bachmutu symbol swojej opresji. Psychopata Prigożyn, „kucharz Putina”, szef Grupy Wagnera, chciał sobie zrobić z Bachmutu trampolinę do przyszłej władzy. Zmielił w tej „miasoróbce” tysiące swoich „żołnierzy”: przeszkolonych, nieprzeszkolonych, kryminalistów, gwałcicieli, kanibali – których zrekrutował z ruskich więzień. Rozbijał ludziom głowy młotem za nieposłuszeństwo, nakręcił filmik, w którym dezertera wrzuca się do przemysłowej maszyny do mielenia mięsa ŻYWCEM, stworzył całe mury otaczające Bachmut z ciał swoich najemników –  żeby tylko powiedzieć: jestem lepszy niż regularna armia, będę lepszy od Putina.
Ale i armii i Putinowi rzecz jasna się to nie uśmiecha, więc czekali, aż ta armia najbardziej odrażających orków się wykrwawi, ograniczając im amunicję.
Bogu dzięki, że w satrapii nikt nie jest bezpieczny i wszyscy są dla siebie wilkami.
Dziś po naradzie ze swoimi generałami Żeleński oświadczył – nadal jesteśmy w Bachmucie. Nadal go bronimy.

          Timofiej Szadura. Nieduży człowieczek, sądząc po nagraniu. Nienajmłodszy. Z papierosem w ustach. Bez broni, pojmany, skulony w sobie. Podeszli w kilku, nagrywali. Kazali zdjąć ukraińską opaskę. Nie zdjął. Odpowiedział: „Chwała Ukrainu”. Po czym kilka kul przeszyło mu głowę. Czapeczka odleciała w bok, pokazując łysinę starszego, bezradnego człowieka.
Giganta.
Zobaczył to cały świat.
Będzie na pomnikach. Już jest w obiegu kulturowym od Lizbony po Vancouver. Czy było warto, on tylko wie, albo nie wie. Ale dla mnie jedno jest pewne.
Właśnie dlatego cała machina putlerowskiej zbrodni nie wygra. Właśnie dlatego. Do ostatniego człowieka, który woli oddać życie, niż ugiąć karku przed tym szambem.
A tego ostatniego człowieka Putler będzie wyglądał bez powodzenia. Bo mimo masowych ofiar bohaterów ukraińskich – liczba ludzi, którzy przed Fiutinem nie zdejmą opaski, rośnie. Nie tylko w Gruzji, Mołdawii, Rumunii, na Litwie, czy w Estonii. I chciałbym wierzyć – w Rosji.
Czasem wystarczy, że przyjedzie do Kijowa szeryf i powie: dobra, nie mam opaski, celuj w gwiazdę, zobaczymy, czy ci się powiedzie.
Spoczywaj w pokoju, Timofieju. Twój pech, że akurat ty musiałeś pokazać zachodnim sybarytom, że trzeba bronić swojego. Ale i twoja ostateczna chwała.

          TVN24 emituje reportaż „Franciszkańska 3”. To kolejna część serii „Bielmo”, mówiącej o kościelnej pedofilii i kryciu pedofilii w przez hierarchię.
Tym razem reportaż dotyczy tego, że Jan Paweł II, jeszcze zanim został papieżem, jako kardynał krakowski, wiedział o przypadkach pedofilii w swoim otoczeniu i im nie przeciwdziałał.
Dopiero co polską opinię publiczną przeorała sprawa Mikołaja Filiksa, najpierw ofiary pedofila, potem rządowych mediów.
Teraz pojawia się ten reportaż. Sprawy obyczaju, moralności, empatii powiadacie? Nie, w tym naszym polskim piekle nic nie może być normalne, aliści bywają takie chwile walki między skrajnościami, że byle iskra wznieca pożar naprawdę dziejowych rozmiarów.
Jak ta telewizyjna audycja. Śmiem twierdzić, że od tego momentu Polska nie będzie już taka sama. Że zajdzie wiele zmian: obyczajowych, kulturowych, politycznych. Jak niegdyś w Irlandii.
Tacy sami już nie będziemy. Niewątpliwie nie.
Nie chodzi tu tylko o kwestię samego zepsucia hierarchii kościelnej, choć na zdrowy rozum tak powinno być. Ale dla nas, Polaków, to byłoby za proste.
Nie darmo rządzi u nas ktoś taki, jak Jarosław zawsze dziewica, i to po raz drugi. Jego metoda pielęgnowania swojej władzy nadaje się do Polski, jak mało co, stąd pasmo jego wątpliwych moralnie sukcesów: on czuje się jak ryba w wodzie w sytuacji, kiedy dwie części narodu rzucają się sobie do gardeł, a między nimi nic nie ma, nawet spalonej ziemi. Temat JP II spadł mu jak z nieba: jest paliwo, żeby znowu naszczuć na siebie dwa zwaśnione obozy, rozpocząć kolejną wojenkę ideologiczną, bo wybory za pasem. Może tego paliwa starczy, żeby wygrać trzecią kadencję i nie pójść do pierdla.
Ale to nie jest tylko jego wina: to jest tylko metoda, by wykorzystać coś, co i BEZ NIEGO ISTNIEJE. Tak zwane wady narodowe, nasz polski sznyt, to, co ponoć Bismarck o nas powiedział. Oto dwa wrogie obozy biją w tarabany, kotły, dmą w piszczałki, niebawem ruszą na siebie w kolejnym śmiertelnym zwarciu (ot, taki paradoks tej narodowej tragikomedii).
Tak zwana „prawica” (bo z nich prawica, jak z koziej dupy trąbka) zaczęła ostro, jak to oni: od wlezienia na koturny totalnego scenicznego szaleństwa, które ma odurzyć prymitywny elektorat z małych wsi i miasteczek niczym obuch świnię (z tego miejsca przepraszam ludzi dojrzałych oraz inteligentnych, którzy mieszkają na wsiach i w małych miasteczkach: tak, wiem, że tam mieszkacie, tak wiem, że stereotypy krzywdzą, ale cóż, nie biorą się znikąd: rozejrzyjcie się wokół i zauważcie, jak bardzo odstajecie. W mojej konstatacji nie ma ani krztyny pogardy: sam pochodzę z niewielkiego miasta i nie przykładam wagi do gęstości zaludnienia, tylko do stopnia zaawansowania kulturowego. Stąd wolę Wrocław, czy Gdańsk niż Warszawę, Boże odpuść)
I zaczął się spektakl szaleństwa w strugach spływającego od potu makijażu i w strumieniach kolorowych światełek z przekrzywionych w pośpiechu reflektorów: Duda wyświetla na fasadzie pałacu prezydenckiego fotkę Dżej Pi Tu, sejm uchwala wiekopomną w znaczeniu uchwałę o heroicznym znaczeniu JP II dla całej Polski, jej przeszłości, przyszłości i trwania, jebnięta w dekiel małopolska kurator oświaty (niczym płytą studzienki, to zaawansowane) apeluje o umieszczenie zdjęć papieża Polaka w każdej klasie, TVP w prime time nadaje codziennie homilie Wojtyły, i – uwaga, uwaga, to jest już takie curiosum, które pokazuje zapędy naszej „parszywej zmiany” do wzorowania się na Azji - ni mniej ni więcej, jak nasze ministerstwo spraw zagranicznych wzywa ambasadora USA (Brzezińskiego, Z TYCH Brzezińskich), żeby mu zakomunikować, że nasza kochana władzuchna oczekuje, iż Bajden szeryf weźmie swoją firmę (TVN to w większości własność kapitału amerykańskiego) i ją zapyta, czemu taż firma szkaluje wielkiego Papieża Polaka na zlecenie Putina?
          Rozumiecie skalę idiotyzmu?
Ale na szczęście jest opozycja… a nie, czekaj.
To też Polacy:) Zatem, może inaczej, ale w tym obozie też tumulty, ryk piszczałek i walenie w tarabany. Jakoś tak nagle z faktu, że Jan Paweł „wiedział” zrobiło się, że „robił” i „jest odpowiedzialny”. Jakoś tak, jak tzw. prawica i hierarchia kościelna ma JP II za  świętego (no dobra, hierarchia postarała się na to nawet o oficjalne papiery) – tak obóz przeciwny nie ma już JP II za człowieka złego, tylko niemal za zbrodniarza. Jakoś tak zapomniano jego zasługi, historyczne znaczenie, wyjątkowość – i wybija się JEDEN aspekt jego osobowości, niezbyt chwalebny, ale nie aż tak zaskakujący, jak się pozornie wydaje.
Nie ma już wyjścia z tej matni. Ta sytuacja będzie eskalować, bo idą wybory. Nikt nie będzie rozważał niuansów, półcieni, szarości i ważył racji. Obie strony przygotowały obuchy, aby ogłuszać przeciwnika. obrona Częstochowy versus niszczymy stosy inkwizycji i potwornych urzędników Babilonu.
Nic pomiędzy. Spalona ziemia.
Zatem moje zdanie nie będzie już nikogo obchodzić. Podobnie jak  moje zdanie na temat Wałęsy. A zatem farewell, kochani (jeśli ktokolwiek przebił się aż dotąd przez tę ścianę tekstu – o witaj bohaterze samozaparcia w kształceniu woli), żegnajcie, miło było, pozdrówcie małżonki i mężów, daswidanja, tschuss e arrivederci, bo teraz wyrażę swoje zdanie na temat Jana Pawła II, które i tak nikogo nie obchodzi.
          Otóż, jeśli rozumieć świętość jako bezgrzeszność, to nie ma ludzi świętych.  Cały ten święty poczet rozczłonkowanych, zdekapitowanych i upstrzonych strzałami Świętych Kościoła to czysty humbug i kolejna zabawka na odpuście zupełnym ze straganami sprzedającymi nadzieję i pajacyki na sznurkach. Pic na wodę i fotomontaż, jakby to powiedział pan Wątróbka.
Nie, nie ma możliwości zapisać ludzi do jakiegoś obozu, bo coś tam kiedyś powiedzieli. Jedni lubią Vermeera, a drudzy, jak śmierdzą im stopy.
A co, jeśli jeden człowiek lubi obie te rzeczy?
Jest w pojmowaniu historii i literatury coś takiego, jak hermeneutyka. Odwołanie do kontekstu danych czasów. Jest też wielowymiarowość postaci historycznych.
Przeczytałem wiele rozmów z osobami bliskimi JP II. Czy, zatajając kwestię kościelnej pedofilii, przyczynił się do ogromnych cierpień wielu ludzi? Tak, przyczynił się. Czy jednocześnie był człowiekiem wyjątkowym, który zmieniał historię na lepsze, jako jeden z największych graczy przetasował zimnowojenny system i ożywił skostniałą strukturę Kościoła katolickiego? Był.
Bo nikt nie jest jednowymiarowy.
Powiem wam, jak ja to widzę (choć na sali został już chyba tylko kot Jarosława): nikt z nas nie dorósł do wszystkich wyzwań, jakie stawia przed nim życie. To niemożliwe, nawet kiedy jest się papieżem – a może zwłaszcza wtedy. Każdy z nas jest postacią wielowymiarową, ma swoje zasługi i winy.
W aspekcie niemoralności hierarchii i krzywdy skrzywdzonych seksualnie i emocjonalnie dzieci  Wojtyła się pogubił, skarlał, wycofał, stracił twarz.
W innych aspektach nadal jest człowiekiem przełomu, człowiekiem wielkim i osobą wielkiego serca. Oraz jednym z trójki najbardziej znanych i zasłużonych Polaków w dziejach {piszę trójki, bo według mnie jest tam jedna kobieta – dość łatwo zgadnąć, która).
I co z tym teraz zrobić? W sytuacji, kiedy polskie społeczeństwo jest rozpalane do czerwoności ideologicznej przez szachermacherów, którzy tworzą już kampanie wyborcze?
Nic się nie da zrobić. Rzucimy się sobie do gardeł. Jarosław zaciera rączki…

          W Tbilisi się gotują. Gruzini powstają. Jak Ukraińcy. Jak Mołdawianie. Jak Kazachowie.
Żryj to, satrapo. Będziesz umierał w bunkrze, ilu byś tam złotych żyrandoli swoim kochankom gimnastyczkom nie powiesił
Ale chociaż pociągiem sobie dojedziesz:)

09.03

          Kemal Kilicdaroglu. Tak się nazywa główny oponent Erdogana w przyszłych wyborach w Turcji. Z racji aparycji i stylu bycia porównywany przez media do Gandhiego. Nie warto byłoby o nim wspominać, gdyby nie to, że ma szansę przyszłe wybory w Turcji wygrać, co pokazuje, że na skutek dość dziejowych obecnie wydarzeń Erdogan nie zdołał jednak przekształcić Turcji w totalną dyktaturę, co jest dość krzepiące. Dlaczego? Możnaby pisać o tym godzinami. Ustawiać sobie całe mury tekstu, niczym między Meksykiem a Stanami, Polską a Białorusią, albo Finlandią a Mordorem. Pozwalam sobie zatem na mały eksperyment: rzucę tylko hasła i sprawdźmy, czy zapalają się wam w głowach te same lampki, co mi?
Turcja. Regionalne mocarstwo. Członek NATO. Aspirująca do UE, choć tylko fragment ma w Europie. Nie mogąca się tam dostać, bo sprawa nieuznania wybicia Ormian u początku XX wieku za Holocaust i bo obecne niszczenie Kurdów. Ale jednocześnie jedyny islamski kraj, który po Ataturku można by nazwać w warstwie politycznej i ustrojowej świeckim. Kraj, który dopuszcza się zbrodni na Kurdach w Syrii wspomagając Rosję w jej wspieraniu Assada, a jednocześnie kraj, który hamuje Rosję w imperialistycznych zapędach, grożąc jej swoją potęgą w okolicach basenu Morza Czarnego. Kraj, którego islamska diaspora w Europie (a szczególnie w Niemczech) jest najbardziej pracowita, zasymilowana i zeuropeizowana, oraz najbardziej laicka. Jednocześnie kraj, który potrafi sobie zapewnić kilkuletnie, lub kilkunastoletnie rządy populistycznego quasidyktatorka w stylu naszego Kaczyńskiego czy węgierskiego Orbana. Miejsce, które cały czas gra na dwa fronty, a jednocześnie miejsce, gdzie pociotek dyktatorka produkuje słynne Bayraktary, które wysyła na Ukrainę, a nie do Rosji. Na nie w sprawie wejścia Finlandii i Szwecji do NATO, bo w tych dwóch krajach chronią się kurdyjscy dysydenci. Jednocześnie na nie dla blokady na ukraińskie zboże na Morzu Czarnym przez ruskich.
Polacy mieli ponoć swoje kontusze i szabelki na skutek kontaktów z ottomańską Turcją i słynnych z nią wojen. Ja tam widzę tu więcej paraleli. Nic nie może być oczywiste, proste i jednoznaczne.
Rosja mniema się za mocarstwo, ale pokazała dowodnie w roku ostatnim, jak bardzo już nim nie jest. Turcja nie mniema się za mocarstwo (przynajmniej oficjalnie), ale jest mocarstwem lokalnym – i to daleko bardziej, niżby spocone z podniecenia incele mogły kiedykolwiek wymarzyć dla Polski. Dlatego ten niepozorny człowieczek, który może wygrać wybory, jest tak ważny.

10.03

          Xi Jinping przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej na trzecią kadencję.
Pewnie was zaskoczę, ale miał sto procent głosów chińskich deputowanych. Ojej. Aż mi sztuczna szczęka wypadła.
No dobra, Bogu dzięki jeszcze nie mam:)


          „Andrzej Duda powiedział w wywiadzie dla CNN, że Polska jest gotowa do tego, aby przekazać Ukrainie myśliwce MIG-29, w celu wykorzystania ich do obrony przed rosyjską armią. Podczas rozmowy polski prezydent wyraził przekonanie, że ukraińscy piloci otrzymają w przyszłości również samoloty F-16”
Pracuje Maliniak na swoją przyszłość, pracuje. Już czuje pacynka Jarkacza, że koniec wodza się zbliża. Duda z pomyloną literką czuje, gdzie będą konfitury. A to mały krętacz z Nowego Tomyśla…
Pamiętacie, co pisałem o wielowymiarowości ludzi przy okazji JP II? No, rzecz jasna bez przesady, nie będziemy rozważać osobowości Dudy w porównaniu do tak pomnikowych postaci. Ale mechanizm ten sam: dla mnie liczą się efekty działań. Motywacje i cechy charakterologiczne są na dalszym planie. Duda sam wykuwa swój los, jak każdy z nas. Właśnie pokazuje, że chce przejść na jasną stronę mocy i robi, co się da, żeby zamazać złe wrażenie swojego pajacowania przez ostatnie osiem lat. I wiecie co? Duch chrześcijaństwa nakazywałby dać mu szansę.
Jeśli się zasłuży w tej wojnie i w polskiej racji stanu – to stanie się postacią wielowymiarową, a nie jednowymiarową pacyną w rękach żoliborskiego kacyka. Nieco powątpiewam, ale trzymam kciuki.
Jeśli tak by się stało, to osobiście wejdę pod stół i odszczekam wszystkie inwektywy wobec Maliniaka, które zamieściłem wyżej, oraz być może po raz pierwszy przejdzie mi przez gardło bez żenady, że jest Prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej.

          „Władimir Putin pogratulował Xi Jinpingowi. Nazwał go "drogim przyjacielem"
No, Fiutin, raz ci się prawda wyrwała. Ta „przyjaźń” cię będzie kosztować, nawet nie podejrzewasz, ile:)

          „W Rosji wraca zwyczaj zdawania paszportów. Władza nie chce, by Rosjanie wyjeżdżali z kraju.” [Onet.pl]
Z pragmatycznego punktu widzenia nawet się nie dziwię. Chcielibyście by być „zmogilizowani”?
Na stadionach w Rosji pustki. Kibole bojkotują tak zwany FanID. Fiutin i spółka wymyślili, że można wejść na stadion, kiedy się wypełni formularzyk i dostanie sowiecki numer kibica. Nice try. Okazuje się, że nie takie ruskie głupie, jak ich malują. Jakoś ubyło kibiców.
Chyba nie chcą nagrywać kolejnych filmików do cara, jak to mieli trafić tylko do obrony terytorialnej:)
Czuwaj, kocie Jarosława. Jeśli ktoś wytrwał do końca, niech da choć komentarz :D

Po inne teksty, niezwiązane z polityką, zapraszam na stronasimona.wordpress.com

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze