Jarimir Puczinskij
- Kategoria: Polityka
- Simon
Bardzo łatwo śmiać się z tych głupich ruskich. O, jakże łatwo i przyjemnie! Co za matoły, co za ciemne mużyki, co za czerń plugawa: mnożą się po Internetach obrazki, jak wybijają koło sedesu dziury, żeby srać koło porcelanowego cudu, którego przeznaczenia nie znają…
Wszystko racja, wszystko prawda, aliści śmiech co nieco na wargach zamiera, kiedy zdać sobie sprawę, że wielu rodaków to ludzie w swej prostocie niemal tacy sami… I cóż, że znają sedes? Ot, osiągnięcie! Ale w wyborach politycznych, w prostym pomyślunku, w rachunku zysków i strat, w podatności na najbardziej cepem tłuczoną do łbów propagandę – takie same Waniusze i Igory Gorycznyje…
Powiecie, że przesadzam.
Tak?
Czterdziestomilionowy kraj w sercu nowoczesnej Europy znalazł nagle „zbawcę”. Już kij tam, że ten „zbawca” w dwóch różnych butach, mówi „inteljigencjom” i jego modus vivendi to motyw zemsty na przeciwnikach. Ale sam pomysł, żeby z jakiegoś korpulentnego gościa w podeszłym wieku o nieustalonej preferencji seksualnej robić niemal mesjasza – to jest pomysł właśnie na miarę tej „pansłowiańskiej” rosyjskiej mentalności, którą nam tak bardzo ruskie przez trzy ostatnie stulecia wpajali, że i prostemu ludowi w znacznej części wpoili.
Nie chodzi o to, jaka jest ta nasza nieszczęsna kaczka: chodzi o to, jaką pozycję zajmuje. Bo gdyby w miejscu tego ornitologicznego dziwa znalazł się nagle dwumetrowy blondyn o aparycji Richarda Gere i inteligencji Einsteina – nadal nie byłoby lepiej: żadna władza nie powinna być skupiona w jednych rękach.
Dlatego właśnie Churchill rzekł był niegdyś: demokracja, to paskudny ustrój, ale nic lepszego nie wymyślono.
Cóż może zrobić łebski nawet człowiek w amoku władzy totalnej?!
A co zrobi egotyczny bałwan…
Jest coś takiego jak empiria. Wkładamy rączkę w ogień – boli. Pragnienie mamy – pijemy. Proste, jasne, wyraziste. Bo rozciągnięte na minuty, godziny, dni.
Empiria historyczna spływa po nas, jak – nomen omen – po kaczce. Bo jest rozciągnięta na dziesięciolecia. ”Historia magistra vita est” – hahahaha, trudno znaleźć większą drwinę z rozsądku. Nie jest i nigdy nie była.
Tyle pokoleń walczących o demokrację – i nadal ta ponura szara masa, ta mierzwa, to ciemnota, która szuka swojego wodza, żeby jej zadał chomąto, paszę i dla własnych ambicji poprowadził na rzeź albo do kieratu.
Rok za rokiem.
Dekadę za dekadą.
Stulecie za stuleciem.
I co? My Polacy, złote ptacy? My nie to samo, co ruskie?
To jak to się stało, że po trzydziestu latach od obalenia komuny żyjemy w kraju, którym niepodzielnie rządzi jakiś JEDEN osobnik w krzywych bucikach, oficjalnie piastujący stanowisko posła? Jak to się stało, że na jego skinienie jest całe państwo, edukacja, tzw. „polityka historyczna”, geopolityczne miejsce Polski na świecie, gospodarka, a w końcu nawet język – i to nie tylko polityczny?
- Śmiejecie się z Putina? Z jego referend po 98 procent wśród gruzów? Z jego telewizji i różnych Zacharowych, Sołowiowów i innych Łżewrowów?
A czym to się różni od naszej telewizji – hatfu! – publicznej?
Śmiejecie się z tyrad Putina i Łżewrowa o NATO? A czymże to różni się od pomrukiwań Przestępców i Skorumpowanych o Tusku i Niemcach? Że skala nie ta? No cóż, tak krawiec kraje, jak mu materiału staje.
Każdy wariat z hysiem na władzę absolutną będzie szczuł ludzi na siebie. Bo tak się zarządza plebsem. Trzeba mu znaleźć wroga zewnętrznego i wewnętrznego. To elementarz znany od czasów rewolucji francuskiej, twórczo rozwinięty przez bolszewików: Putin jest o tyle nietypowy, że wskazuje zwykle wroga zewnętrznego.
Ale kaczka? Ten odrobił lekcje, wierzcie mi: nie tyle, że słuchał promotora marksisty Ehrlicha (zbyt płytki typ na ideologiczne konstrukcje wpływające na życie), ale wprowadza w czyn bogate doświadczenie życiowe: szczucie i intrygi prowadzą go w życiu do celu.
Czegóż jeszcze nie mieliśmy? Postaram się wyliczyć, ale to próba z góry skazana na porażkę, bo nie mam pamięci, jak prezes wszystkich prezesów -
lekarze, nauczyciele, pielęgniarki, internauci, sędziowie, opozycjoniści, profesorowie, adwokaci.
Ojej, nie ma tu kierowców ciężarówek, sprzątaczy i stróżów (upraszam o nie upatrywanie tu pogardy: zawodowo jestem kierowcą ciężarówki). Ano nie ma, albowiem to jest wyborczy target naszego miłego wodza nad wodzami: śmieciarz nie jest celem rewolucji, tylko jej narzędziem.
Ale są narzędzia i narzędzia.
Niektóre słabe i w ostatecznym rachunku zbyteczne, a niektóre więcej warte i warte poświęcenia tego i owego w tej partii zwanej szachami, jeśli mnie rozumiecie. Świnia bije króla.
I oto dochodzimy do sedna: jeśli idzie o przewagę systemów wodzowskich nad normalnymi, to jednym z wyznaczników jest fakt, że byle kretyn staje się bogiem. Nie ma narzędzi, które sprowadziłyby go na ziemię: ani wolnej prasy, ani wolnej opinii publicznej, ani rachunku ekonomicznego.
Jak sądzicie, czemu prezes Obsrajtek wykupuje prasę lokalną?
A teraz stan po klęsce rozumu:
Wiceministrem rolnictwa zostaje pan Kowalski. Musi nim zostać, bo trzeba mu w magmie spółek, ministerstw i innych synekur znaleźć miejsce. Że Kowalski jest panem dyrektorem z „Poszukiwany, poszukiwana” - i zna się na rolnictwie, jak świnia na gwiazdach? A co, jeśli się okaże, że nie odróżnia owsa od pszenicy? No i się okazało: w programie „Pieniądze, to nie wszystko” pokazał, że nie tylko w tym głąb. No ale cóż, z zawodu dyrektor…
Ale to jeszcze nic. Nasz nieomylny wódz i dyktator zrobił z „pana dyrektora” wiceministra rolnictwa, a mógł go zrobić szefem telewizji! Bo kto mu zabroni?
Ano pani Janina Goss. Znacie nazwisko? Nie znacie? To poznajcie, bo ta potężna pani właśnie zmieniła wam szefa propagandy.
Ta pani słynie z tego, że jest na tyle odkryciem naszego małego wodza, że przepisuje mu ziółka. Na nerwy, jak zgaduję.
I oto wszechwładny skurwiel z nadania samego wodza, najczarniejszy z jego diabłów, mistrz od „fur Deutschland”, sam Kurski mistrz propagandy z pasków TVP Info, ten sam sukinsyn, który od ośmiu lat robił wodę z mózgów ciemniactwu – poszedł od razu w odstawkę, bo:
Na biurko prezesa trafiła kaseta. Na której było nagrane, iż prezes Kurski powiedział: dopóki ja będę szefem TVP, dopóty nawet Jarosław Kaczyński nie zmieni mojego zdania odnośnie zwolnienia tego pana.
Puff!
I nie ma Kurskiego.
Takiego państwa chcieliśmy? Takiego?!
To nie chodzi już nawet o to, że rządzi Putin, Kaczyński, czy jakaś inna swołocz.
Chodzi o to, że rządzi wami ich EGO.
To chodzi o to, że jakaś nawiedzona baba, czy pierdolnięty typ mogą wam ustawić życie na całe pokolenia, boście nie wiedzieli, na czym polega demokracja, a za to wiedzieli, czyjego ego nie drażnić.
Różnica z Putiningradem?
Żadna.
Ot co.
A w ramach prezentu urodzinowego dla naszej małej księżniczki na koturnach, Władimira Władimirowicza Truciciela:
Putin
Trwają łamańce wciąż językowe
I człowiek prosty bez miar się wścieka,
Jaką dla katów stosować mowę?
To wścieka bardzo, kurwa, człowieka.
Kiedy się łamie okrucieństw skala,
I milion ofiar znaczy co setka,
Skala nam przekleństw nagle spierdala,
Bo nagle bluzgów stek, to jest betka.
Zatem najmilsi, głów już nie łamcie,
Nad tym jak nazwać akurat tego:
Że to jest Stalin, więcej nie kłamcie,
Bo mamy jak raz nie wąsatego.
Putler, czy Hitler Władimirowicz?
Na co to tworzyć neologizmy?
Adolf Władimir, czy Putlerowicz?
Ja was przepraszam – to idiotyzmy.
Na co używać te omówienia,
Moc trafną analogii nawet,
Na co się bawić w niedomówienia,
Kiedy wystarczy prosto zdać sprawę?
Po tym co zrobił, świat już zobaczył:
Nazwisko jego z dna wszechrynsztoków:
Nie piszcie „Putler” - Hitlera znaczy
I bez tych giętkich języka kroków.
Chcecie zbrodniarza? Oto ta groza:
„Stalin”, czy „Hitler” już martwe fiuty
Te porównania to zbędna poza,
Wystarczy przekląć po prostu „Putin”.