Morze żenady…
- Kategoria: Polityka
- prawdziwy berg
Posiedzenie Sejmu 19.01.2011 robiło wrażenie wizyty w ZOO, gdy szympansy opanowały placówkę i co rusz zamieniają się rolami ze zwiedzającymi. Wiodąca rola przypada dwóm niezwykłym kobitom: medialnie strzelającej sobie w tyłek bidulce i chłopce roztropce, co to by bardzo chciała (zgarnąć trochę elektoratu PiS).
A tak poza tym:
Żal było na to patrzeć, bo transmisja sobie szła i szła i żenada się pogłębiała. Kaczyński, Kamiński, Macierewicz, zza kadru wcześniej Fotyga, etc., etc., – cały ten psychotyczny szmelc próbował jednego: zakrzyczeć fakty. Skąd te bóle, miśki? Nie chcecie wy sprawdzić, czy prawda was przypadkiem nie wyzwoli? A może?
Mówią, że dobro wraca – a jak zło też? Nie obawiacie się? Brzydkie majstrowanie przy państwie polskim dla swoich doraźnych celów, dla uratowania „mitu założycielskiego”, którego, po prawdzie, wystarczy tylko na mały osiedlowy trawnik, ale zawsze można powiedzieć: jaki lider, taki mit… Warto? Twarz niepotrzebna?
No cóż, nie ukrywam, że powyższe to tyko wstęp do opisu takiej wizji, która mnie znienacka naszła: gdyby obozy polityczne były osadzone odwrotnie w tej katastrofie, a z całością radził sobie premier (Tfu! Tfu! Tfuuuuuuuuuuu!!! – niech zginę ja i pchły moje, jeżeli to jeszcze kiedyś miałoby być prawdą) Kaczyński ( który podszedł do Putina z miną sugerującą zatwardzenie , oczywiście), to mamy tak:
- raport MAK wskazujący winę decydentów na pokładzie – jedyny słuszny i piękny i zaraz leci klip z odezwą do braci Rosjan i podziękowaniami
- eksperci wskazujący winę tych z PO – stopnie generalskie, ci, którzy maja odrębne zdanie – na Kołymę, w ramach nowych , dobrych stosunków z Rosją.
O reszcie skojarzeń wstyd pisać, ale nie wątpię, że ze względu na swoją klasę, Kaczyński by nie zawiódł.
Ale ponieważ jesteśmy w rzeczywistości sprzyjającej i jest jak jest, mimo iż niedługo pojawi się nowa jednostka chorobowa „fobia smoleńska”, jestem pewna, że na tym chlebie Kaczyński do wyborów nie dociągnie. Amen.
A tak poza tym:
od pierwszych chwil po katastrofie polski rząd musiał "w trybie natychmiastowym podejmować decyzje, które dawały możliwość wygrania prawdy o katastrofie". - Od pierwszych godzin rzeczą kluczową było zastosowanie takich procedur i metod działania, które pozwolą natychmiast przystąpić do kompletowania informacji, dokumentacji, dowodów, poszlak, tak aby osiągnięcie maksimum wiedzy, zdobycie prawdy na temat okoliczności i przyczyn katastrofy było możliwe - zaznaczył premier.Więcej
W przedstawionym w ubiegłym tygodniu przez MAK raporcie końcowym, do bezpośrednich przyczyn katastrofy zaliczono m.in. zejście Tu-154M znacznie poniżej minimalnej wysokości odejścia na drugi krąg (100 m), nie zareagowanie na ostrzeżenia systemu TAWS i brak decyzji o odlocie na lotnisko zapasowe. MAK stwierdził też, że żadne z uchybień prowadzących do katastrofy nie obciąża strony rosyjskiej.
Żal było na to patrzeć, bo transmisja sobie szła i szła i żenada się pogłębiała. Kaczyński, Kamiński, Macierewicz, zza kadru wcześniej Fotyga, etc., etc., – cały ten psychotyczny szmelc próbował jednego: zakrzyczeć fakty. Skąd te bóle, miśki? Nie chcecie wy sprawdzić, czy prawda was przypadkiem nie wyzwoli? A może?
Mówią, że dobro wraca – a jak zło też? Nie obawiacie się? Brzydkie majstrowanie przy państwie polskim dla swoich doraźnych celów, dla uratowania „mitu założycielskiego”, którego, po prawdzie, wystarczy tylko na mały osiedlowy trawnik, ale zawsze można powiedzieć: jaki lider, taki mit… Warto? Twarz niepotrzebna?
No cóż, nie ukrywam, że powyższe to tyko wstęp do opisu takiej wizji, która mnie znienacka naszła: gdyby obozy polityczne były osadzone odwrotnie w tej katastrofie, a z całością radził sobie premier (Tfu! Tfu! Tfuuuuuuuuuuu!!! – niech zginę ja i pchły moje, jeżeli to jeszcze kiedyś miałoby być prawdą) Kaczyński ( który podszedł do Putina z miną sugerującą zatwardzenie , oczywiście), to mamy tak:
- raport MAK wskazujący winę decydentów na pokładzie – jedyny słuszny i piękny i zaraz leci klip z odezwą do braci Rosjan i podziękowaniami
- eksperci wskazujący winę tych z PO – stopnie generalskie, ci, którzy maja odrębne zdanie – na Kołymę, w ramach nowych , dobrych stosunków z Rosją.
O reszcie skojarzeń wstyd pisać, ale nie wątpię, że ze względu na swoją klasę, Kaczyński by nie zawiódł.
Ale ponieważ jesteśmy w rzeczywistości sprzyjającej i jest jak jest, mimo iż niedługo pojawi się nowa jednostka chorobowa „fobia smoleńska”, jestem pewna, że na tym chlebie Kaczyński do wyborów nie dociągnie. Amen.
Komentarze
23 stycznia 2011, 20:27
Słowem wyjaśnienia - w czerwcu/lipcu miałem mały problem z wyjaśnieniem zagranicznym kolegom, dlaczego wybory są takie ważne. "Bo go nie lubię" nie jest przecież poważnym uzasadnieniem, musiałem podać przykłady. Powodziowe "Rząd daje 6000? My wam chcemy dać 12000!" wrażenia nie robiło, bo takie hasła padają prawie wszędzie. Ale domniemanie winy przy braku dowodów poprzez istnienie niszczarek - już owszem.
Teraz, kiedy będę wyjaśniał, dlaczego październikowe są ważne, mam kolejny przykład, z ust samego źródła.
Przebrnął em przez wywiad z redaktorem Rymanowskim i (co chyba dla nikogo nie jest zaskoczeniem) robiło mi się słabo słysząc to co słyszałem.
Gorąco polecam lekturę odpowiedniego wątku na lotnictwo.net.pl (Tematy ogólne -> Wypadki i incydenty lotnicze - > 2010.04.10 TU-154 - Samolot Prezydenta RP rozbił sie pod Smoleńskiem). Możecie tam się zapoznać z opiniami osób, które wiedzą o lataniu więcej niż co-nieco.
Niektóre z wypowiedzi są brutalne, ale w mojej opini bezdyskusyjnie słuszne. Na przykład w odpowiedzi na przesłuchany przeze mnie wywiad odpowiedzią mogą być np. świeże posty - #2133, #2134, #2143 (choć nie tylko, odpowiedzią na raport MAK są strony od ok. 90 wzwyż; naprawdę ciekawa lektura).
(W ogóle wydaje mi się, że wzmiankowana strona i osoby się tam wypowiadające byłyby bardzo wysoko na liście zainteresowań pewnych służb gdyby premierem był Wiemy-Kto; a za moje "w mojej opinii bezdyskusyjnie słuszne" też bym się może załapał).
23 stycznia 2011, 21:37
Wizja podziału Polski na dwie części wydaje się kusząca, jednak wyobraziłem sobie jeden aspekt, który mnie przestraszył. Tu na chwilę zrobię odskocznię...
W zeszłym roku oglądałem ciekawy dokument niemieckiej telewizji o przemocy w pewnej szkole w Essen, "Krieg im Klassenzimmer" (sorry, wersję z polskimi napisami usunięto, przynajmniej mi się nie udało już znaleźć; może ktoś będzie miał więcej szczęścia). W ogóle cały jest ciekawy, ale chcę przywołać jednego z bohaterów. Otóż, jest tam uczeń, muzułmanin, który mówi, jak on tego, co tu na Zachodzie widzi, nienawidzi. Tego jak dziewczyny się prowadzą i w ogóle... a mimo to w Niemczech mieszka...
Myśląc o Polsce Wschodniej i Polsce Zachodniej (przyjmijmy tu takie nazwy robocze; nie jest moją intencją kogoś tu obrazić) przypomniałem sobie tegoż właśnie młodego człowieka... Chyba łatwo możemy sobie wyobrazić, że Polska Wschodnia ekonomicznie by przędła nędznie, zmuszając część osób do emigracji. Ale zaraz? Po co do UK czy juesej, na Jackowo czy Grinpojnt, skoro można do Polski Zachodniej? Blisko, języka nie trzeba się uczyć... Oczyma wyobraźni zobaczyłem w Polsce Zachodniej emigrantów z Polski Wschodniej, którzy tej Zachodniej tak nienawidzą, że strach. Tego, że tu ludziom tak dobrze się żyje, że Polska Zachodnia się rozwija, a oni ze swojej Jedynej Prawdziwej Wschodniej musieli wyjechać. W szkole z niemieckiego dokumentu dzieci i młodzież niemiecka są w mniejszości, terroryzowane przez tę muzułmańską. Czy, gdyby się w Polsce Zachodniej trafiła dzielnica emigrancka, mogłoby się zdarzyć coś podobnego między dziećmi Polaków Wschodnich a Zachodnich? Obserwując jak wojna polsko-polska się rozrosła, nie czuję, że "absolutnie niemożliwe" jest prawidłową odpowiedzią.
Może bądźmy ostrożni z życzeniami.
A powyższe niech pozostanie jedynie moją czarną wizją.
23 stycznia 2011, 22:26
Sprawa z muzułmanami jest zgoła odmienna. Większość z nich nie potrafi się zasymilować ze społeczeństwem do którego trafili. Dziś wiele europejskich krajów tego żałuje. Kiedyś myśleli, że jak zaczną ich ściągać to Ci będą pracować i przestawią się na tryb życia przeciętnego europejczyka. A wyszło tak, że większość z nich siedzi na socjalu, żyją w odosobnieniu skupieni tylko wokół siebie, powstały dzielnice skupiające tylko muzułmanów i tolerancyjni nawet Holendrzy zaczynają już dzisiaj głośno się im sprzeciwiać. Gdy Unia otwierała swoje granice przed Polską to w pracy zaczepił mnie Holender i zapytał czy dużo Polaków przyjedzie do Holandii. Odpowiedziałem, że nikt tego nie wie. Na to on mi, że według niego to może przyjechać ich bardzo dużo, ale pod warunkiem, że rząd holenderski wykopie z kraju muzułmanów. Dodał żebym nikomu w pracy nie mówił, bo jak się szef dowie to go zwolnią. Taka poprawność polityczna. Uważam, że porównywanie muzułmanów do naszych oszołomów mimo iż mają cechy wspólne (socjal) raczej nie ma sensu, bo u muzułmanów chodzi o coś więcej niż tylko fanatyzm religijny. Jako grupa emigrantów są bardzo zgrani i solidarni a nasi zaraz by się pokłócili, który z nich jest największym patriotą itp.itd.
23 stycznia 2011, 23:37
Oczywiście masz rację. Przykład szkoły w Essen przywołałem, aby moja czarna wizja nie wisiała w próżni; może mi nie wyszło tak, jak chciałem.
Po prostu wydaje mi się, że podział Polski na Wschodnią i Zachodnią mógłby być wsadzeniem się na minę, zamiast rozwiązać problem powstałby nowy. Przecież ta Wschodnia nie pociągnęłaby, no bo z czego? Sejm RP Wschodniej by wymodlił?
Przecież to, że Polsce Wschodniej byłoby źle, byłoby winą tej fałszywej, liberalnej Polski Zachodniej; byłby zdefiniowany wróg. A jak uczą na lekcjach historii, nic tak nie jednoczy Polaków, jak wspólny wróg; może więc Prawdziwi Polacy w sporze z Zachodnią zapomnieliby na chwilę o kłótniach, kto jest Bardziej Prawdziwy? Może więc i tu zapanowałoby (chwilowe) zgranie i solidarność?
Są tacy, którzy chcą powywieszać tych, co wybraliby Polskę Zachodnią - co jest oczywiście przykładem ekstemalnym; ale byliby też tacy, którzy by jej "tylko" nienawidzili. Gdyby im przyszło jednak w życiowej konieczności zamieszkać w Polsce Zachodniej może nie chcieliby się mieszać z "chwilowymi okupantami ziem zachodnich" (tzn. Polakami Zachodnimi). Trzymaliby się razem, no bo wspólny wróg, na wrogiej ziemi, no i razem można pobronić krzyża. (No właśnie, bo to, w której Polsce panowałoby odchylenie fanatyczne to chyba jasne).
Albo i by się pokłócili...
Jako że moja wizja jest nierealizowalna, rozważania są czystym fantazjowaniem; niech to będą ostatnie słowa w tym małym political-fiction. Zamiast myśleć o dzieleniu róbmy swoje, a może kiedyś wszystko się zrośnie (podziały) i będzie lepiej.
24 stycznia 2011, 01:27
Pewne podziały istnieją i to zawsze...pare przykładów historyczno-etnografic znych.
Konrad Adenauer, przyszły kanclerz RFN w Berlinie był tylko raz, jeszcze w latach bodajże 20tych...wg jego wspomnień po przekroczeniu Łaby zasłonił okno w wagonie pociągu aby nie patrzeć na stepy Azji.
A w Poznaniu i Wielkopolsce - liczę ze nikogo nie obrażę - mówi się że Azja zaczyna się:
a) na Wiśle
b) na Prośnie - tzn na dawnej granicy zaboru rosyjskiego - i cos w tym drugim było, bo to kiedyś była granica wpływów Samoobrony ;-).
Stereotypy wschód-zachód (w pewnym sensie) wiecznie żywe...
24 stycznia 2011, 07:24
24 stycznia 2011, 09:09
wiadomosci.gazeta.pl/.../...
24 stycznia 2011, 10:13
To ja jeszcze pobawię się w political fiction i pofantazjuję sobie.
Nie byłoby problemu Polaków wschodnich w Polsce Zachodniej, bo nie mieliby tu prawa wstępu. Granicę wzdłuż linii Wisły otoczy się zasiekami z drutu kolczastego i liczną strażą graniczną, a jak ktoś mimo wszystko pokona wpław rzekę i przedrze się do nas, to go z powrotem ciupasem do raju Polski Wschodniej.
Brzmi głupio? Pewnie tak, a co to jest wobec tego, co od wielu lat w dzień w dzień musimy wysłuchiwać od "złotoustych" pisowców.
24 stycznia 2011, 13:32
Kurde nie wiedziałem, że Radwański jest do tego stopnia bezmyślny. Pal licho poglądy, każdy może mieć jakie chce ale obnoszenie się z nimi na oficjałce swoich córek świadczy o totalnym ograniczeniu i braki instynktu samozachowawczego. Nie mieszaj polityki ze sportem, bo na 100% ucierpi na tym sport.
24 stycznia 2011, 13:45
24 stycznia 2011, 17:17
"Monika Olejnik: Dlaczego Bogdan Klich ma być odwołany, skoro to Rosjanie są winni.
Adam Hofman: Kto, kto ma być odwołany?
Monika Olejnik: Bogdan Klich, skoro Rosjanie są winni.
Adam Hofman: A, Bogdan Klich ma być odwołany nie za to, co jest w raporcie MAK, tylko za to, że za jego kadencji, jako ministra był bałagan w specpułku, były bezprecedensowe katastrofy, jak CASY, smoleńska i jeszcze dwie inne...
Monika Olejnik: Ale za smoleńską odpowiadają Rosjanie.
Adam Hofman: Za to, że samolot był źle naprowadzany odpowiadają Rosjanie, ale za to, że na przyłkad doszło do – nie wiem – rozdzielenia wizyty, niekupienia samolotu...
Monika Olejnik: Ale Klich się tym nie zajmował.
Adam Hofman: Dobrze, no to dobrze, nie kupienia samolotów, nie kupienia nowych samolotów odpowiada już Bogdan Klich, tak.
Monika Olejnik: Ale samolot był dobry, sprawny.
Adam Hofman: No, ale skąd pani to wie?"
radiozet.pl/.../Adam-Hofman3
24 stycznia 2011, 18:30
To już pojechał po bandzie, prawda jest taka, że zapowiedź zjazdu głów państw była tylko i wyłącznie dobrym obyczajem i gestem. On naprawdę żyje w świecie równoległym
24 stycznia 2011, 19:53
25 stycznia 2011, 00:37
25 stycznia 2011, 04:44
25 stycznia 2011, 09:37
Przy kro mnie zaskoczyłeś twierdzeniem, że Kaczyński jest reprezentantem woli Izraela w Polsce. Co Ci się stało, że wygłaszasz takie niepasujące do tego forum opinie?
Prezes Drakula Cię ukąsił?
25 stycznia 2011, 10:52
Zastanawi a mnie (od zawsze) reakcja na maile / komentarze / wpisy takiego typu jak ten unregistered'owy.
O dpowiedzcie mi (ale bez jaj tym razem, szczerze, pytam na serio) jaka byłaby Wasza reakcja, gdyby unregistered (lub ktokolwiek inny) napisał: "Pan Kaczyński (podobnie jak jego nieboszczyk brat) jest reprezentantem woli Brazylii w Polsce (zwanej przez nich ‘wolską’) i niczym więcej."
Co by było, gdybym wyszedł na ulicę w koszulce z wielkim napisem "nienawidzę Żydów" i czym by się to różniło od wyjścia na ulicę w koszulce z wielkim napisem "nienawidzę Belgów"?
Jak Wam się zdaje?
Znany mi jest przypadek, w którym z dnia na dzień zerwano kontakty biznesowe (przynoszące przez lata rezultaty obu stronom) między amerykańskim koncernem a europejskim biznesmenem; przyczyną tej decyzji (ze strony amerykańskiej, jak się domyślacie) był fakt, że tenże biznesmen zapytany w czasie biznesowej acz półformalnej kolacji o doświadczenia z firmami kierowanymi przez Żydów odpowiedział (akurat zgodnie z prawdą), że ma złe doświadczenia, bo został oszukany na spore pieniądze. Jak się prowadzi biznes międzynarodowy latami, to czasem się zdarzają wpadki i czasem ktoś kogoś orżnie - taka już proza życia. Gość był kuty na cztery nogi i rzadko dawał się zrobić w jajo, ale parę razy się zdarzyło - przy czym (zawsze mi się wydawało) narodowość nie ma znaczenia; oszust to oszust, mniejsza o paszport. Tymczasem ta jego wypowiedź została uznana za nieakceptowalny antysemityzm ze skutkiem jak wyżej.
Więc jak to jest?
25 stycznia 2011, 12:23
Rozumiem, że masz na myśli, iż Żydów się traktuje na specjalnych prawach. Obawiając się o posądzenie o antysemityzm, reagujemy w sposób przesadny i przewrażliwiony, nawet gdy w ich krytyce Żydów nie ma żadnego drugiego dna.
Jeśli chodzi o mnie, to czepnęłam się unregistereda o to, czy aby nie wyznaje schizofrenicznych teorii spiskowych, jak nasz prezes i jego akolici.
Ale przyznaję, że problem jest i to prawie metafizyczny.
25 stycznia 2011, 13:26
Gdyby to było takie proste, ale nie jest. Kłopot polega na tym, że Żydzi w Europie to nie tylko Holokaust to dobrze ponad tysiąc lat prześladowań ze względu na odmienność narodową, rasową i religijną w których brały udział praktycznie wszystkie europejskie narody i które w Holokauście znalazły tylko swoją kulminację. Dla nich nie było ucieczki, bo nie było miejsca na Ziemi gdzie mogliby się schronić ani nie mieli państwa które dałoby im ochronę. Wtedy musisz być sprytny i sobie radzić. Powiedzmy też wprost: antysemityzm nie jest problemem Żydów lecz naszym problemem, bo to my nie potrafimy podchodzić do niego bez skrajności, za którą kryje się po trochu wstyd, zażenowanie, niechęć do tego co obce i niezrozumiałe oraz odziedziczone po przodkach stereotypy. To nie Żydzi sobie muszą z tym poradzić tylko my i nie ma co na nich zwalać winy tylko za to, że urodzili się Żydami a wśród nich są i uczciwi Żydzi i złodzieje. Gdy jakiś Niemiec nazwie Polaka brudasem i złodziejem, bo wiadomo Polak to też nie piejemy z zachwytu.
25 stycznia 2011, 15:28
Mówię o fascynacji jarkacza zimnowojennym, proizraelskim lobby związanym z republikanami. To dla nich miała być tarcza, udział w wojnie w Iraku, przedłużanie pobytu wojsk w Afganistanie, zadyma w Gruzji (która dla nas nic nie znaczy, jest jednak ważnym ogniwem dla gospodarki Izraela), czy próby osłabienia Unii Europejskiej i skonfliktowania jej z Rosją. A w/w imprezy wcale jak się okazuje nie były korzystne nawet dla Ameryki, na wszystkich za to (oprócz tarczy która nie zaistniała) ugrał coś dla siebie Izrael.
25 stycznia 2011, 20:35
Za to właśnie kocham Olejnik, za to stawianie sprawy jasno, czarno na białym. Nie ma dla niej zbyt trudnego pytania, uporczywie drąży temat bez względu na to, że gość desperacko próbuje go zmienić, nie boi się przerwać rozmówcy, który zamiast odpowiedzieć na konkretne pytanie gada o ch** wie czym. Jest pracowita, zawsze przygotowana do dyskusji, nie spuszczała głowy jak inni gdy Lepper rzucał z rękawa kolejnymi księżycowymi liczbami(współczynnik Leppera). Z niesamowitą wręcz łatwością obnaża durnotę naszych polityków. Całkowicie rozumiem dlaczego pisiory tak bardzo jej nienawidzą. Takich epitetów jakie są wypisywane pod jej adresem na różnych "niezależnych" forach nie znajdziemy w dyskusjach o Lisie, Żakowskim czy innych publicystów, którzy nie ukrywają swoich poglądów i otwarcie krytykują PiS. Dlaczego tak się dzieje? Pewnie dlatego, że gdzieś głęboko w zakamarkach swoich czaszek wiedzą, że ma rację. Nawet oni.
25 stycznia 2011, 20:49
25 stycznia 2011, 21:12
Co powoduje, że tak gładko łykają wszystko co powie? Na czym to polega, że ci ludzie widzą w nim wielkiego patriotę, kiedy inni widzą największego szkodnika politycznego od 1989 r.
Jak to stało, że ten pokręcony i odpychający człowiek z kiepską polszczyzną stał się ich idolem do tego stopnia, że niektórzy całują go po rękach? Jaką potrzebę psychiczną im zaspakaja?
Kiedyś psychiatrzy pewnie będą na ten temat pisać prace doktorskie.
25 stycznia 2011, 21:33
Rodziny pisowskich ofiar domagają się uznania przez stronę rosyjską, że mają status poszkodowanych i mogą mieć dostęp do materiałów śledztwa oraz wnosić zażalenia.
Problem w tym, że musieliby być reprezentowani przez rosyjskich prawników, którym trzeba zapłacić. Dlatego liczą (w osobie mecenasa Kownackiego), że polskie władze - te, które zaplanowały zamach i mają krew na rękach - sfinansują im to przedsięwzięcie.
www.tvn24.pl/.../
Już widzę, że takie ofiary jak powszechnie znane "wdowy medialne" jedną ręką wezmą odszkodowanie sfinansowane przez podatników (bo zabrakło ubezpieczenia), a jednocześnie drugą będą wygrażać, że za mało, skandal i rząd w niczym im nie pomógł.
26 stycznia 2011, 00:17
Przykr o mi, ale gdybyś napisał coś innego, to może bym uwierzył. Ale jest reprezentantem woli Izraela w Polsce to wyraźnie daje do zrozumienia, ze Kaczyńskiemu ktoś z (władz) Izraela przekazuje polecenia i on je realizuje (w domyśle, żeby było korzystnie dla Izraela). Tego się nie da inaczej zrozumieć. Późniejsze tłumaczenie - sorry - jakoś do mnie nie przemawia.
Kaczyński jest spiskowcem i fajterem czasów pokoju, wszędzie wietrzy wrogów, wierzy w antypolski spisek (kto wie czy tylko rosyjski, a może i żydowski - tylko o tym nie mówi), więc ustawianie go w roli wykonawcy żydowskich poleceń to fantastyka polityczna jeszcze gorsza niż on uprawia.
@Troll:
Xez ar dość fajnie to napisał. Ja dodam tylko trochę. Jeśłi Niemiec powie, ze nie lubi Francuzów, Portugalczyków, Irlandczyków, Anglików - to raczej będziemy skołonni powiedzieć, że ta antypatia wynika z jego personalnych doświadczeń. Jak jednak powie "brudny Polak" lub inne podobne "kwiatki" to raczej zwalimy to na karb tego, że Niemcy pogardzają Polakami. No bo coś w tym jest.
Jeśłi Polak stwierdzi, ze nie znosi Francuzów albo że "Angole" go wkurzają, to też raczej nie będziemy dopatrywać się elementów dyskryminacyjnych. Jednak jak powie "Ruscy dranie" albo "Ruskie prymitywy" to zapewne nie będzie to kwestia jego osobistych doświadczeń, ale właśnie zachowanie dyskryminacyjne. Bo spora część naszego narodu Rosję traktuje wrogo i dyskryminacyjnie.
To samo niestety dotyczy Żydów. Antysemityzm jest niestety bardzo powszechny, choć najczęściej ma takie "swojskie" oblicze - zabijać nie będę, ale niech mi zejdą z drogi.
Oczywiście rozumiem, ze mogą zdarzać się wyjątkowe przypadki, że ktoś opowie o swoich konkretnych przeżyciach Mam na ten temat nawet anegdotkę prawdziwą. ;).
26 stycznia 2011, 08:54
Ja nie jestem tym zjawiskiem (uwielbienie dla Jarosława) tak bardzo zaskoczony. Co nie znaczy, że nie uważam tegoż uwielbienia za zjawisko przekraczające pojmowanie - bo uważam. Tak samo nigdy nie pojmę, jak z nasiona np. dębu wsadzonego po prostu do ziemi i podlanego po prostu wodą potem wyrasta przeogromne drzewo, wagą przekraczające milion razy to nasiono, ze wszystkimi gałązkami, korą, całą strukturą, etc. Owszem, ktoś kto się zna na biologii / botanice może mi wyjaśnić, że to i tamto, struktury komórkowe, itp. - ale ja wtedy zapytam: skąd się wzięły te wszystkie komórkowe cuda, skąd komórka "wie" i tak dalej - rozumiecie? Pewne sprawy, które toczą się wokół nas, tak już spowszedniałe że noszą znamiona oczywistości, w istocie mają swoje korzenie w materii tak skomplikowanej i subtelnej, że aż praktycznie niepojętej. Co nie przeszkadza nam żyć z nimi w zgodzie i z korzyścią; jemy warzywa i owoce, bo są smaczne i zdrowe. Gdyby zacząć się wgłębiać w mechanikę tej banalnej zdawałoby się prawdy, to po chwili czacha zaczyna dymić. Dlaczego są smaczne? No, bo nam smakują. Dlaczego są zdrowe? Ha, ha, nie rób z siebie głupka, przecież nawet dziecko wie, że witaminy itp. No dobrze, ale JAK to się dzieje?
Po tym przydługim preludium przechodzę do meritum. Jaki jest mechanizm działania religii? Jakie jest racjonalne wytłumaczenie faktu, że ludzie nie idą na wojnę bronić tego, że 2x2=4 (a to jest przecież bezsprzeczna, obiektywna prawda), lecz masowo oddawali/oddają życie za religię? Podczas gdy nikt nigdy nawet przez sekundę nie widział Boga na oczy? A może on nie istnieje? Widzicie, wiara jest właśnie tym, czym jest - wiarą. WIERZĘ, że Bóg istnieje. Nie muszę go nigdy widzieć. Ja wierzę, a ta wiara kieruje moim życiem. Moim życiem nie kieruje tabliczka mnożenia (choć używam jej na co dzień); jeśli przyjdzie taki moment, że przyjdzie mi wybierać między arytmetyką a wiarą - wybiorę wiarę. Czyli - gdy przyjdzie mi wybierać między faktami a wyobrażeniem - wybiorę wyobrażenie ( tu uwaga techniczna - forma pierwszej osoby nie oznacza, że mówię o sobie; mówię ogólnie.
Jaki jest mechanizm tego zjawiska? Nie mam pojęcia; jest co najmniej tak samo nieogarnialny jak fakt, że z maleńkiego nasionka wyrośnie wielkie drzewo albo że woda składa się z dwóch gazów. Ale są to rzeczy, które obiektywnie istnieją wokół nas.
Nie wiem jaka - ale na pewno bardzo znaczna - część osób popierających piss to w istocie nie wyborcy, ale WYZNAWCY. Chrześcijanie w starożytnym Rzymie oddawali życie za swoją wiarę - podczas, gdy wystarczyło udawać, że się chrześcijaninem nie jest, a Boga nosić tam, gdzie On czuje się najlepiej - czyli w sercu. I byłoby git, wilk syty i owca cała, że się tak pospolicie wyrażę. Do wyznawcy fakty przemawiają tak długo, dopóki nie stoją w sprzeczności z atrybutami bóstwa.
Dlatego też odpuśćcie sobie dywagacje typu "jakie argumenty by do nich przemówiły"; próbujecie wieść rzeczową dysputę niczym Chińczyk z Duńczykiem - każdy we własnym języku. Próbujecie przekonać dumną matkę, że jej dziecko jest brzydkie, głupie i złośliwe.
To ślepa uliczka.
26 stycznia 2011, 09:11
- Co tam nowego, kumie?
- Ano wicie, Macieju, wczoraj był u nas święty obraz a za tydzień wybory na prezydenta. Trza obrazki zamienić; szczęściem, ramki pasują to i wydatek mniejszy.
Drugie wyjaśnienie ornamentyki pissowskiej wydaje mi się bardziej ryzykowne, ale pofantazjujmy. Wyobraź sobie, że mieszkasz w miejscu, gdzie piss jest popularny, a ludność wie, że Tusk smaruje co rano na śniadanie biały chleb krwią dzieci, bo tak mu kazał Putin. Polityki za bardzo nie lubisz, ale przychodzi sąsiad (z którym mieszkasz drzwi w drzwi, płot w płot od czterdziestu lat, on podlewa twoje kwiatki jak wyjedziesz, a ty karmisz jego kota kiedy sąsiad w sanatorium) z plikiem ulotek pissu, wręcza ci jedną i mówi:
- No muszę się spieszyć, jeszcze tyle chałup do oblecenia, powięście no to sąsiedzie na swojej furtce! - i pędzi dalej, z poczuciem misji i szczęścia na poczciwym, sąsiedzkim obliczu.
Jakoś nie potrafię (nie wiem dlaczego, z pewnością to kwestia jakichś stereotypów tkwiących w moim aparacie pojęciowym) wyobrazić sobie analogicznej scenki w wykonaniu popleczników peło; a nawet jeśli tak, to dopuszczam następujący ciąg dalszy:
- Stary, weź se nie rób jaj, nic nie będę wieszał na swojej furtce poza skrzynką na listy - przy czym taki respons nie będzie skutkował wymalowaniem trzyliterowego (bo z błędem) słowa na mojej furtce na drugi dzień. Innymi słowy - nie potrafię sobie wyobrazić, że zwolennik peło pogniewa się (jawnie bądź skrycie) na swojego znajomego tylko dlatego, że ten nie wyraża zainteresowania rolą platfusiarskiego czirlidera.
26 stycznia 2011, 12:06
"Próbujecie przekonać dumną matkę, że jej dziecko jest brzydkie, głupie i złośliwe".
To jest świetna minianaliza miłości wyznawców do prezesa K.
Miłość matki jest ślepa i wszystko jasne.
26 stycznia 2011, 12:43
wiadomosci.gazeta.pl/.../...
26 stycznia 2011, 17:57
Prosiłbym Cię o więcej takich (jak np. #106, ale już jako wpis) i wierzę, że nie mówię tego tylko w swoim imieniu.
Ty jesteś genialny!
26 stycznia 2011, 20:38
Derektor ma rację, powaliłeś nas swoją błyskotliwością i celnymi spostrzeżeniami. Mnie szczególnie spodobał się ten obrazek socjologiczny o dwóch sąsiadach mieszkających płot w płot, gdy jeden od drugiego dostaje propozycję praktycznie nie do odrzucenia i chcąc nie chcąc robi ze swojej furtki plakat wyborczy.
Nic dodać, nic ująć, ten mechanizm sąsiedzki tak właśnie działa.
Trollu, nie marnuj swoich zdolności i daj nam się podelektować nowym wpisem.
26 stycznia 2011, 20:51
wiadomosci.gazeta.pl/.../...
26 stycznia 2011, 21:24
Widać talent. Niech się nie marnuje!
Onegdaj wspaniale też na SD potrafił napisać Simon. Widzę tu pewne podobieństwo. Czyżby alter ego?
Nie przestraszmy jednak jednego z naszych redaktorów i nie oczekujmy nie wiadomo czego za każdym razem. Niech nie ciąży na nim zbyt wielkie brzemię ;)
26 stycznia 2011, 21:40
Widzę, że w tym tygodniu nadwornym wazeliniarzem i obrońcą pogrążonego w żałobie człowieka jest Adaś Hoffman.
Jak myślicie, kto w przyszłym tygodniu będzie miał dyżur?
26 stycznia 2011, 21:55
27 stycznia 2011, 06:37
"Kiedy przyjdą podpalić dom, ten w którym mieszkasz ..."
Polskę niestety już podpalili...
27 stycznia 2011, 08:38
ten, w którym mieszkasz - Polskę,
kiedy rzucą przed siebie grom
kiedy runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą
kolbami w drzwi załomocą -
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi.
Oddaj bagnet i broń - szkoda drzwi...