Polub NaszePanstwo.pl na   

Faux pas

  • Kategoria: Polityka
  • Simon

Przepraszam za obszerność tekstu, ale to niestety opowiadanie. Ze względu na niepopularność tej formy przekazu, a także niejaką nieadekwatność do czasu i miejsca – proszę osoby niecierpliwe o wybaczenie i przewinięcie – tekst ma 15 879 znaków, a w tym niestety tylko 2541, to spacje.

 

 

Uch, jakże nie lubił tych oficjalnych wezwań! Śmieszna rzecz mu do głowy przyszła: mówią, że kogoś wezwali na dywanik – i faktycznie ostatnio łazi po tych czerwonych dywanach, po niekończących się schodach, slalomem, między paprotkami i fikusami. Schody, klamka, poręcz, drzwi, schody, klamka, poręcz, drzwi; dałby Bóg, żeby wyleźć z tego zaklętego kręgu biurowej monotonii – i cóż z tego, że tu i ówdzie marmur, cóż, że tu i ówdzie pogłaszczą po główce i zapewnią o urzędowo odmierzonej życzliwości – jeśli klimat za suchy, widok za jednostajny, pór roku brak.

Kiedy on właściwie miał czas na wakacje? Uśmiechnął się w duchu na wspomnienie ostatnich peregrynacji nadmorskich: Władysławowo… albo, jak był jeszcze w latach sześćdziesiątych w Tatrach… ech…

Wlazł na drugie piętro, o mało łbem nie wyrżnął w ostatni schodek – bo takie fikuśne pseudozłote, co dywan przytrzymywało na schodach (by nie odleciał?), zapragnęło go złapać za półbuta. Usiadł na nieco zbyt dosłownie rzeźbionym, ciężkim i wysokim gdańskim krześle. I z przyzwyczajenia wgapił się w ścianę, ale to nawet nie doszło, jak to zwykle bywało, do liczenia kafelków w podłodze albo śledzenia esów floresów muchy na parapecie. Co szczebel, to szczebel – tutaj już nie musiał czekać zbyt długo.

Może niecałe pięć minut i z gabinetu wysunął się nienagannie obsutanniony kleryk z urzędowym uśmiechem miłosierdzia nad petentem. Mało rzucający się w oczy, dyskretnie profesjonalny, poprosił o wejście do gabinetu.

 

- Ekscelencja oczekuje Pana.

 

Co szczebel, to szczebel. Żadnej nachalności – prosty sosnowy krzyż na ścianie (nie jakiś tam pasujący do krzeseł w korytarzu). Choć biurko się wyłamywało, ciężko mahoniowe, solidne, potężne. Co prawda nie tak potężne, jak sam gospodarz.

„Powinien troszkę chyba na dietę przejść” – pomyślał przelotnie, ale też i zaraz mu się głupio zrobiło, bo to jakoś o tak szacownej osobie to i nawet myśleć tak nie za bardzo wypada…

 

- Ach witam, witam, proszę, proszę, proszę siadać, Szczęść Boże, jakie tam dobre sprawy pana do mnie prowadzą, może pan coś wypije? Herbata, kawa, wino może?

 

- Eeee… przepraszam, ale ja prowadzę i właśnie…

 

- Ależ rozumiem, Synu, rozumiem, ale to też dobre wino, z Rzymu prosto, nie za mocne a przednie. A nie darmo Pan nasz wodę w wino zmieniał, wszystko jest dla ludzi, mój Synu, byle z umiarem, byle z umiarem… Ale my tu gadu gadu, a nie mówisz nawet, co cię sprowadza? Widzisz, ja zawsze chętnie porozmawiam z kimś od waszej gazety – bo tak mało katolickich mediów teraz, tak mało – ale, sam rozumiesz, Synu, czasu, jak na lekarstwo, a latek nie ubywa, nie ubywa…

 

Usiadł ciężko za swoim masywnym biurkiem i zaczął kręcić młynka palcami. Różowawa czapeczka lekko przekrzywiła się nad spoconym czółkiem. Że nie mówi, co go sprowadza?

 

„Przecież sam mnie wezwał. No, to teraz ja” – Wasza Eminencjo…

 

- Ależ darujmy sobie te lansady! Znamy się tyle lat… Proszę, proszę, mów mi Synu per: księże biskupie…

 

- Zatem, księże biskupie, sprowadza mnie wiadoma rzecz. Jestem redaktorem tygodnika od lat, co prawda zostałem nim za kadencji poprzednika księdza biskupa…

 

- …mhmm…

 

- … ale do tej pory nie miałem większych problemów zawodowych ani kompetencyjnych. Praca, choć niełatwa, sprawia mi wiele satysfakcji. Ale teraz, teraz… Teraz, księże biskupie… Teraz…

 

- Tak Synu?

 

- Teraz, to już nie jest tak prosto.

 

- Och Synu… - wstał i zaczął przechadzać się, kręcąc młyńca palcami na brzuchu – życie nigdy nie jest proste. Gdyby było proste, nie musielibyśmy nieść codziennie naszego krzyża.

 

- Ale ta cała sytuacja! Przykro mi to stwierdzić, ale po raz pierwszy mam konflikt sumi…

 

- Spokojnie, spokojnie! Wszyscy miewamy chwile zwątpienia. Wszyscy. Nie po tym poznaje się dobry kruszec, że zmienia właściwości w zależności od warunków, tylko po tym, że kwas go pali, jak ma palić! Masz wątpliwości, ale któż ich nie ma?!

 

- Ale, księże biskupie, ja nie mam już możliwości ruchu. To nie tak, że ja chcę być nielojalny. Ale tu się po prostu dłużej milczeć nie da. Nie da! Nie da się!!! – wybuchnął i niemal w tym samym momencie tego wybuchu pożałował.

 

Purpurat zatrzymał się w pół kroku. Pokiwał na obcasach czarnych lakierków, cmoknął z namysłem i niespiesznie wrócił za biurko. I odczekał akurat tyle, by cisza zaczynała być nieznośna, ale nie tyle, by złamać zasady towarzyskie.

 

- Rozumiem twoje rozterki. Rozumiem. Wierzysz mi?

 

- Nooo… tak… - bąknął

 

- Acha. Nie wierzysz. Małej wiary jesteś Synu, małej wiary w tym przypadku. Ale nic to, słuchaj, posłuchaj mnie chwilę – nie wiem, czy zmienisz zdanie, nie wiem zaprawdę, ale wysłuchaj mnie bez uprzedzeń… Mówisz, że nie jest ci lekko? A co mam zrobić ja, który mam tę całą sytuację we własnej owczarni, wśród własnych pasterzy? Co mam zrobić, gdy tyle lat budowana opoka kruszy się na oczach i pęka? Ty masz konflikt sumienia? Nie przeczę, nie przeczę…  Ale zważ, Synu kochany, na MOJĄ odpowiedzialność.

 

- Ale, księże biskupie, ja nie mogę mil…

 

- Nie możesz? Nie możesz? Pewnie, że nie możesz. Szatan wie, jak nas podejść. Wie, jak nam krzyżować plany, jak niszczyć zbożne dzieło, jak wikłać nić, jak psuć szyki. Szatan czeka na słabe dusze, czeka na możliwość działania, sieje swoje ziarno obmowy i zniszczenia…

 

- Pozwolę sobie jednak zauważyć, że ta… eee… sytuacja powstała wśród samych duchownych. Nikt ich nie zmuszał do grzechu. A my musimy czuć odpowiedzialność…

 

- Niezbadane są wyroki boskie, Synu. Zmuszał, nie zmuszał, tego się nigdy nie dowiemy. Ale, kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem! Od tegośmy dziećmi bożymi, by nas wodzono na pokuszenie – i wodzi się nas, wodzi… a jakże… Nie każdy i nie zawsze tę walkę wygrywa.

 

- Ależ księże biskupie!

 

- No i po cóż to oburzenie? Ja wiem, że to straszne grzechy, wiem Synu, wiem i czuję je boleśnie na sercu, jak nikt inny! Ale wejrzyj na okoliczności: cóż mogę zrobić z takimi rewelacjami?!

 

- Ja myślę, że należ…

 

- Cóż można zrobić, by nie zaprzepaścić Dzieła? Jak postępować, by nie stracić oparcia w Łasce? Jak postępować, by zło nie wygrało wojny, gdy wydało tak haniebną bitwę?

Ja wiem, mój drogi – ty jesteś dobry katolik; z serca i rozumu. W tobie się buntuje potrzeba sprawiedliwości i zadośćuczynienia. Ale ty możesz tak to rozważać w sumieniu, jako prawe dziecko boże: i powinieneś, Synu, powinieneś. Ale wejrzyj teraz w swoje serce: gdy już nasycony swą szlachetną czułością na sumienie zostaniesz wezwany do służby większemu celowi – czy wybierzesz dobre samopoczucie, czy poświęcenie? Ja dokonuję tego wyboru codziennie, Synu ukochany, codziennie – i wierz mi, nie jest to z czasem ani trochę łatwiejsze.

 

- Czy dobrze rozumiem, Wasza Eminencjo, że mam przedłożyć dobro paru zdeprawowanych księży nad wezwania sumienia?!

 

- Och, mój drogi, gdybyż to było takie łatwe… Paru zdeprawowanych księży? Tak to sobie tłumaczysz?

 

- A co mam myśleć?! Jak mam z tym żyć – że mamy nie pisać o tym? Przecież to jest niedorzeczne!

 

- Niedorzeczne, niedorzeczne. Tak, tak, szatan działa – a najlepszym dowodem to, że się ludziom wydaje, że wszystkie rozumy pozjadali, a szatan się cieszy, a raciczki zaciera… Bo to niby to dorzeczne, tamto niedorzeczne… A są, mój Synu, takie rzeczy na tym świecie, że się filozofom nie śniły. To dobrze, że masz wątpliwości, bo to znaczy, że masz dobre, katolickie sumienie. Ale, gdy już się ma sumienie, trzeba jeszcze mieć odpowiedzialność.

 

- Odpowiedzialność?

 

- Tak. Odpowiedzialność. Kto poprowadzi owce, gdy zabraknie pasterza? Kto zadba o zbawienie, gdy rozsiejemy ziarna zwątpienia? Komu będzie jeszcze zależało? Mówisz, że źle się stało. Ale ja to wiem. To nawet nie to, że stało się źle – to karygodne było i niedopuszczalne. Bo oto daliśmy do ręki odwiecznemu wrogowi ludzkości kolejną broń! Broń, której niechybnie użyje do judzenia, szerzenia zwątpień, obalania autorytetów, szerzenia anarchii. I nie sądź, Synu, że mówię to z lekkim  sercem – ale czy winy, choćby najhaniebniejsze, mają koniecznie rodzić cały ciąg kolejnych win? Kolejnych grzechów i strat?

 

- Księże biskupie, ja myślę, że oczyszczenie Kościoła z tych win, wyznanie grzechów, przeprosiny, zadośćuczynienie – to może być jedyne rozwiązanie. A to było karygodne, bo te dzieci…

 

- Tak?

 

- Te dzieci, księże biskupie…

 

- Jedyne rozwiązanie… taaaaak… widzisz Synu, tobie tak myśleć wolno. Bo brak ci właśnie tego ciężaru odpowiedzialności. Ale wejrzyj łaskawie na rachunek zysków i strat… Gdybyśmy żyli w dobrych czasach, to co innego. Ale nie teraz, nie tak, nie w ten sposób! Naprawdę nie widzisz, ilu wrogów Kościoła tylko czeka, by się nam podwinęła noga? Naprawdę nie widzisz, jak postępująca erozja obyczajów i moralności skrada się podstępnie, by zniszczyć wszystko, co prawdziwe i piękne? Kto odpowie na wołanie złaknionych prawdy, gdy nas zabraknie? Kto napoi spragnionych? Nakarmi głodnych? Odzieje nagich?

 

- Ale…

 

- Ale, ale, ale! Bez przerwy słyszę to przeklęte „ale”. A tu nie ma tak – trzeba jasno i wyraziście – gdy „tak” trzeba powiedzieć, to „tak, a gdy „nie” – to „nie”! Jak sądzisz, czy we współczesnym świecie, pełnym moralnej zgnilizny, znajdzie się wielu, co myślą, jak ty? A gdzież tam! Ty, mój Synu, jesteś wrażliwy i inteligentny – ale my mamy służyć maluczkim, maluczkich chronić, maluczkich strzec. Na to nas posłał Pan. I co, jak sądzisz, co wezmą z tego umysły proste, gdy rozdmuchamy tę… tę… sytuację? Co wezmą, poza zwątpieniem i zgorszeniem? Czy na to mamy być opoką piotrową, by siać zwątpienie?!

 

- Ale, moim zdaniem, to nie jest kwestia zwątpienia, tylko elementarnej…

 

- … dlatego mówiłem o odpowiedzialności. I o czasach, w których żyjemy. A Kościół, jak nigdy, jest otoczony przez wrogów. Jak nigdy! Czym tłumaczyć ten nagły brak zaufania, ten nagły zalew oskarżeń za odosobnione, godne pożałowania występki? Czym tłumaczyć te ciągłe ataki, ciągłe podchody, ciągłe kruszenie autorytetu i nawoływanie do buntu przeciw wartościom, jeśli nie działaniem Złego? To jest, mój Synu, ten relatywizm moralny, z którym nie warto iść pod rękę – bo on nas by pożarł, a pożreć nas nie może. Bo myśmy są opoką, której zastępy piekielne nie przemogą! A kto nas atakuje? Przyjrzyj się im dobrze, Synu, przyjrzyj – wszak to ludzie bez kręgosłupa i zasad. Prawda jest taka, że żyjemy w stanie oblężenia.

 

- Oblężenia?

 

- A czegóżby innego? Przyszły czasy, mój Synu, gdy stoimy u bram Sodomy i Gomory – i pukamy, czy nas aby wpuszczą. Wszyscy w ten Zachód zapatrzeni, a nikt nie zada sobie pytania, czy warto; czy są tam jakieś wartości, które mogłyby nas pociągać lub zbawić? Idzie stamtąd zgnilizna moralna, wciska się, jak dusząca mgła, z filmów, telewizji, radia… Przemycają tę szatańską, permisywną kulturę gdzie się da, wciskają na siłę, jak zleżały towar… A jakie to ładnie zapakowane, jak błyszczy, jak świeci, jak imponuje ludziom prostym! Gdzie podziała się wiara, gdzie skromność, gdzie powściągliwość?

 

- Pozwolę sobie zauważyć, księże biskupie, że to uogól…

 

- A co dalej, po małżeństwach pederastów? Małżeństwo z tosterem?! Bóg ma cierpliwość, czujemy to sercem, ale czyż nie jest to prowokacja, by spalił następną Gomorrę?

 

- Demokracja i wolność…

 

- Wolność? Wolność, mój Synu, to uświadomiona odpowiedzialność i dobrze spełniony obowiązek. A cóż oni mają tam z tej swojej wolności, poza konsumpcyjnym stylem życia i hedonizmem? Jakim wartościom hołdują, poza chucią i popędami do posiadania? Czy tak nas nauczał Chrystus?

 

- Ale tam, księże biskupie, Kościół będzie płacił odszkodowania, tam nie milczą publicyści katolickich pism, tam…

 

- …Kościół się cofa, wiem, wiem, Synu, cofa się i będzie się cofał – i niedługo nie będzie komu uczestniczyć w jego Mistycznym Ciele. O to nam chodzi? By ławy w kościołach ziały pustką? Jak w Paryżu, Berlinie, Pradze? By jeszcze więcej owieczek zwątpiło?
By się odwróciły, bo okażemy teraz słabość?

A przecież bez zaufania nie będzie Wspólnoty! Bez zaufania do pasterza – gdzież pobłądzą owce, w jakie krzaki polezą, co je tam zeżre?

 

- Księże biskupie, Wspólnota, to także wierni. Pisał Merton z Buberem, że…

 

- …acha..

 

- … zresztą i u nas, w Polsce, w Tygodniku chociażby, jaka głośna dyskusja była po soborze, że ruch laikatu, że dzielenie się odpowiedzialnością, że…

 

- I znowu, Synu kochany, mądrze prawisz. Ale bacz, czy aby nie za mądrze, jak chcesz wyjaśnić coś ludziom prostym, co to nagle mają dziwnego proboszcza i mogą zacząć wątpić w jakąkolwiek moralność.

 

- A bo w wiadomym radiu, to lepiej mówią, księże biskupie?!

 

- A widzisz, widzisz, po co te nerwy? A może i lepiej, może lepiej? Wiem, że to niepopularne. Ale między nami, Synu – i ja wiem, i ty wiesz, że nie zawsze tam piękne kwiatki rosną – ale i nie za piękny ma zapach to, na czym zboże bujniej rośnie.

A kogo proponujesz w zamian? Spójrz na tych „reformatorów”, spójrz na jednego z drugim rewolucjonistę, co by tu chętnie przy dwutysiącletnim Kościele pogmerali… A sami? Niejeden, to i nie bardzo Polak jest, powiem ci, Synu. Nazwiska tam są różne, ale ba, nazwisko zmienić można, a czy dasz głowę, że oni takich całkiem polskich rodziców mieli?

 

- Nie wierzę w to, co słyszę, księże biskupie!

 

- Ach, nie wierzysz… Nie wierzysz w złe intencje ludzi, kochasz ludzi. To dobrze, to dobrze. Nie podejrzewasz gnicia tam, gdzie przemądrzałe słowa, a może brak solidnego, katolickiego korzenia? Ale, mój Synu, bacz, aby się niewinność w naiwność nie zmieniła. Nie da się całkiem przekreślić pochodzenia, zapomnieć o niewłaściwej indoktrynacji w dzieciństwie. Nie da się przeszczepiać charakteru narodowego, ot tak, jak zarazków grypy czy szczepionki.

Tu potężne ciało purpurata uniosło się zza biurka, przepłynęło nad niego, że aż się skulił w swoim krześle i zasłoniło większość gabinetu, zwiesiwszy nalane oblicze parę centymetrów od jego twarzy. Już tylko oczy były, zamiast gabinetu, w wąskich szparkach zmrużonych podejrzliwie powiek:

 

- A może i tyś, Synu, „rewolucjonista”?! Czyś ty aby do katolickiej szkoły chodził? I właściwie, to twoje nazwisko, to takie w brzmieniu… Synu? Synu?! Synu!!!

 

@@@

 

Zbudził się, spocony, jak mysz w połogu. Fakt, że Helenka grzeje jak piec, bo duża jest, się ukryć nie da i kołdrę mają z gęsim puchem – ale jednakowoż zima i nie jest znowu aż tak ciepło.

Z tego wszystkiego mu się pić zachciało, to choć w sieni i kuchni zimno, to polazł się mleka napić.

„Sen mara, Bóg wiara” – przypomniał sobie co mu się przyśniło – i gdy wlazł z powrotem do łózka, aż parsknął śmiechem.

 

- No i czego łazisz po nocy, jak jaka menda? I rechoczesz?

 

- Oż, Helcia, bo mi się takie głupoty przyśniły, że hej! Ni to, ni śmo – że jakiś biskup, jakaś kuria, ja dziennikarz katolicki… I partii w tym śnie ni du du, ni Gierka…

 

- Ot, stary, a głupi. Śpij, bo jutro jedziesz do miasta. Jedziesz przecież, nie?

 

- Jadę, jadę. Sekretarz mnie wezwał, cholera wie, po co; pewnie znowu coś z opałem w gminie.

 

- A po cholerę ci było zostawać tym naczelnikiem? Nie mówiłam? Mówiłam! I mamusia mówiła.

 

- Ale syrenkę chciałaś, nie?

 

- A teraz ni do kościoła we wsi pójść, ni chrzcin porządnych zrobić.

 

- A czego ty ode mnie chcesz!?

 

- Żebyś zaszedł do Społem do Zośki i wziął ten dywan, co mi zadekowała.

 

- A ona co za to?

 

- Nie twój interes, bierz dywan, tylko sprawdź, czy nie z odrzutu gruziński -  żeby turecki był. Bo jak nie, to ja nie chcę, powiedz Zośce.

 

- Ale Helutka, dajże spokój, ja czasu nie mam, u sekretarza zawsze te nasiadówki do wieczora trwają…

 

- Wiem, wiem ja, wy moczymordy jedne, aktyw zakładowy, psia wasza mać! Wyjdziesz na te dziesięć minut, daleko nie masz.

 

Kiedy przewracał się na drugi bok, mamrotała jeszcze pod nosem „Dziennikarz, cholera, moczymorda jedna”.

 

@@@

 

No i stało się. Ot durne rozkojarzenie. Kiedy wszedł do gabinetu sekretarza, jakoś tak mu się pokiełbasiło, bo zmęczony ostatnio, roztargniony; ten dywan, bułgarski, to cholera wie, czy jak turecki, ten głupi sen, więc wszedł, uścisnął towarzyszowi sekretarzowi dłoń i powiedział:

„SZCZĘŚĆ BOŻE”.

 

 

PS: Uprzedzając zarzut, który na pewno się pojawi – nie, nie porównuję Kościoła Katolickiego do komunistycznego państwa, a hierarchii kościelnej do komunistycznego aparatu władzy.

Nie porównuję, bo jeszcze, chwalić Boga, nie zwariowałem – choć parę rewelacji „naukowców” Macierewicza i arb Michalika więcej – i , kto wie? Może wszyscy zwariujemy gremialnie. Nie było by pewnie rozsądniej, za to, jak widać, pewnie łatwiej.

Chodziło mi tylko o pewnego rodzaju korporacyjną mentalność, która dla interesu pozwala zrobić z każdej idei… sami wiecie, co.

A, że na pewno się pojawi? Bo okazuje się, że z kolei spokojnie MOGĘ porównać mentalność pewnej części wielbicieli pewnego Prezesa, czy słuchaczy wiadomego radyja – do co żywszych aktywistów partyjnych okresu PRL lub gorliwych działaczy społecznych na niwie ORMO lub stowarzyszenia „Grunwald”. Raz, że mentalność podobna; dwa – że dość zgoła często to fizycznie te same osobniki:)

 

Ta mentalność nie troszczy się zbytnio o to, by zarzuty były merytoryczne - one mają ładnie brzmieć:)

Komentarze  

 
Belfer
+1 [1] #1 Belfer
22 października 2013, 19:56
Nie porównujesz Simonie PRLu i obecnego Kościoła? A myślałem. Szkoda, że nie porównujesz. Bo podobieństwa te nie są celowe, ani przypadkowe, lecz po prostu nieuniknione. :)
 
 
Simon
+1 [1] #2 Simon
22 października 2013, 20:08
Belfer - moim zdaniem należy oddzielić Kościół od hierarchii (hierarchia nie stanowi Kościołą, a jedynie jego część), poza tym i wśród duchownych są różne egzemplarze.

Nie mówiąc w ogóle o zróżnicowaniu Kościoła w zależności od państwa.
Poza tym, może jestem nadmiernym optymistą (od urodzenia zresztą), ale nie sądzę, żeby obecne "zaćmienie" moralne w polskim Kościele zdolne było wytrzymać tyle, ile trwał PRL:) A z drugiej strony, mamy, co chcieliśmy: pamiętam wybory w episkopacie i jak się ścierały skrzydło "konserwatywne" (Ryczan, Michalik et consortes) z "oświeconym".

No i mamy Michalika. Nie trzeba było długo czekać na efekty.
 
 
Simon
+2 [2] #3 Simon
22 października 2013, 20:18
wyborcza.pl/.../

To apropos dobrego samopoczucia durniów: kolejny gieniuś z komisji Macierewicza wsławił się wiekopomnym wkładem w rozwój badań wypadków lotniczych - stwierdził, że brzoza nie mogła zostać ścięta przez samolot, bo była ścięta wcześniej.

Kłopot w tym, że wziął za brzozę na zdjęciu satelitarnym worki ze śmieciami - po czym wyszedł przed kamery i mikrofony, by, jak reszta tego zdumiewającego stadka - z własnej i nieprzymuszonej woli zrobić z siebie to, o czym mowa:)
 
 
Belfer
+2 [2] #4 Belfer
22 października 2013, 22:34
Cytat:
Belfer - moim zdaniem należy oddzielić Kościół od hierarchii (hierarchia nie stanowi Kościoła, a jedynie jego część), poza tym i wśród duchownych są różne egzemplarze.
Owszem, w zasadzie masz rację. Jednak po prostu moja tolerancja wobec tej instytucji się skończyła. Pamiętam czasy PRL, gdy Kościół traktowaliśmy jako azyl duchowej i intelektualnej wolności. Były jednak i wtedy rozmaite przypadki. Mówiliśmy: "cicho, nie rozpowiadajmy o tym, bo komuchy tylko na takie okazje czekają". Wiem o wielu ukrywanych wstydliwych sprawach i matactwach w celu ich ukrycia.
Potem nastąpił koniec PRL i Kościół urósł w siłę, koneksje kleru z policją, prokuratorami i sędziami. Praktycznie nie było można zrobić nic. Znowu tuszowano wypadki po pijaku, ciąże nieletnich, rozwiązłość kleru.
Ludzie zaczęli się buntować. Dopiero obecnie mieliśmy pierwszy przypadek skazania księdza nie na karę w zawieszeniu, ale na śmieszne dwa lata za pedofilię. A sukinsyn arcybiskup bezczelnie sugeruje, że to dzieci lgną i wciągają księży. Przecież to już przekroczyło wszelkie poziomy absurdu.
 
 
Baca
+2 [2] #5 Baca
22 października 2013, 23:04
Dziś oglądałem Wałęsę Wajdy. I niestety wśród około około 100 odtwórców znaczących postaci nie było Kaczyńskich. Hańba.
 

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

hacklink al hd film izle duşakabin fiyatları hack forum fethiye escort bayan escort - vip elit escort hacklink dizi film izle tüp bebek merkezi hacklink al crypter erotik film izle ataköy olgun escortataköy olgun escortizmir escortpuffskwايباحياباحيGüneşli EscortMerter Escortvozoljudi slot onlinehilarionbetloyalbahis